niedziela, 23 września 2012
tego dnia morze pierwszy raz zobaczyło Mikołajka...
A było to dawno. W sierpniu 2008. Mikołajek ma półtora roku. Od ponad roku w terapii ruchowej. Od miesiąca próbuje stawać i poruszać się przy przedmiotach. Mentalnie - zaczyna się przebijać przez pancerną szybę swojej choroby. Uśmiecha się do aparatu. Jest grubaśny i cudny - kiedy się uśmiecha. A uśmiecha się zawsze wtedy, kiedy nie wyje... Tęsknię za tym malutkim, pulchniutkim Mikołajkiem. Za tymi dniami, które już nie wrócą. Nigdy. Już nigdy nie będzie takiego lata...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super zdjęcie! Takie radosne.
OdpowiedzUsuńP.S. Mówią,że szczęście ,które raz było nigdy do końca nie znika, nie może. :)
UsuńAle będą inne cudowne lata. Musisz w to mocno wierzyć. Za rok, dwa, trzy, kiedy Daniel i Mikołaj wezmą się nawzajem w obroty będziesz mogła usiąść na piasku, zamoczyć nogi w wodzie i odechnąć.
OdpowiedzUsuńZdjęcie cudne, Mikołajek przeuroczy. Zupełnie nie widać jego choroby. Z reszta jak byłam u was Mikołajek też zachowywał się jak większość zdrowych dzieci :)
Jeśli chodzi o wiarę, to na wszelki wypadek obecnie w nic nie wierzę...
UsuńAle tak jest w przyrodzie, jak mówisz, siedem lat chudych (lat próby) a potem siedem lat grubych...