niedziela, 14 czerwca 2015

bezglutenowe wegańskie ciasto drożdżowe z rabarbarem i kruszonką

Odkrywając smaki z dzieciństwa, którymi chciałam się podzielić z Mikołajkiem, trafiłam w chaosie wspomnień na ciasto z rabarbarem. Drożdżowe. Wyrośnięte hen ponad blachę. Z kruszonką i cukrem pudrem. Podawane do kompotu w przedszkolach, na koloniach i obozach. Do kupienia latem w cukierniach. I dokładnie takie upiekłam.
Mam też już swój niezawodny patent na to, aby ciasto było puchate jak na glutenie, jednocześnie wilgotne i aromatyczne, i mimo użycia kaszy jaglanej, żeby nie było gorzkie.


Składniki na ciasto wielkości małej blachy (pół klasycznej)


  • 300 gramów kaszy jaglanej przelanej wrzątkiem i odcedzonej, przepłukanej zimną wodą, ociekniętej na sitku i przesuszonej np przez noc, zmielonej na mąkę ( wtedy nie jest gorzka) - można użyć mąki jaglanej, ale to nie to samo. Ta kasza wcale nie jest wilgotna i normalnie się mieli.
  • 250 gramów mielonych płatków owsianych  bg lub mąki owsianej bg
  • 500 ml wody lub mleka roślinnego (np organicznego z wanilią) - lub więcej, w zależności od wilgotności mąki i gatunku płatków owsianych
  • 100 gramów masła klarowanego lub dla wegan oleju kokosowego lub margaryny roślinnej
  • łyżka ekstraktu waniliowego (pominąć, jeśli dodane jest mleko z wanilią)
  • 100 gramów cukru trzcinowego bio brązowego 
  • opakowanie suchych drożdży (7gr)
  • 3 łyżki łupin babki jajowatej
  • 3 - 4 łodygi rabarbaru obrane ze skóry i pokrojone w kostkę
  • łyżeczka soli
  • Cukier trzcinowy bio do smaku (ja dodałam około 1/2 szklanki do ciasta i drugie tyle do kruszonki, bo ciasto było pieczone dla prababci Miko, która kocha słodkie ;)
Kruszonka:

  • Szklanka zmielonej kaszy jaglanej
  • Około 2 łyżek masła klarowanego lub innego tłuszczu
  • Cukier trzcinowy bio (1/2 szklanki)  lub inny sypki (np ksylitol) - można pominąć dla amatorów mocnych rabarbarowych wrażeń
Do mąki w urządzeniu mieszającym dodawać stopniowo tłuszcz, aż do pojawienia się grud czyli kruszonki ;) Może się okazać, że będzie potrzeba ciut więcej mąki lub ciut więcej tłuszczu. Ale efekt wart jest prób i błędów ;)

Wykonanie:
  1. Kaszę jaglaną przepłukać wrzątkiem, zostawić do ocieknięcia. Zmielić na mąkę lub użyć mąki jaglanej.
  2. Płatki zmielić na mąkę lub użyć płatków owsianych.
  3. Wymieszać ze sobą wszystkie suche składniki, w tym drożdże.
  4. Wymieszać ze sobą wszystkie mokre składniki.
  5. Ze względu na łupiny babki jajowatej dodawać mokre składniki do suchych stopniowo, cały czas dokładnie mieszając najlepiej mechanicznie. Jeśli masa będzie mimo wszystko za gęsta, dodać jeszcze wody lub mleka. Należy uzyskać efekt lejącej się lekko, gęstej masy.
  6. Przelać masę do formy (ja wylewam na papier do pieczenia). 
  7. W masę wkładać kawałki rabarbaru, kawałek koło kawałeczka. Można je obtoczyć w mące ziemniaczanej, tapioce, inulinie lub w karobie.
  8. Zostawić około 40 minut do wyrośnięcia.
  9. Piec 30 minut na temp 180 stopni.
  10. Wyjąć, posypać kruszonką, piec kolejne 15 - 20 minut do zrumienienia się kruszonki.
  11. Posypać pudrem ksylitolowym.
  12. My jemy zawsze gorące :D, ale następnego dnia jest jeszcze lepsze :)
Zdjęcia jutro.
Bardzo smacznego :D




sobota, 30 maja 2015

dzień matki

Maj wybuchł kwitnącymi drzewami owocowymi. Ich płatki jak śnieg zasypały trawniki, a potem brodziliśmy w topolowej wacie. Było ciepło i zimno. Burzowo i słonecznie. Aż w drugim wybuchu wybuchła na drzewach zieleń. Wszystko zielone. Soczyste. Młode. Jędrne. Żywe. Zapachy wiosny, faktury przebudzonego życia. Maj - miesiąc gwałtownych zmian ciśnienia i oddziaływań atmosferycznych na Miko.

Czas też jakby jeszcze się bardziej skurczył. Nie piszę, nie czytam, nie myślę. Trwam w codziennej bezmyślności konia w kieracie, jak automat ruszając na światłach i siląc się na utrzymanie standardów porannych samochodowych dialogów, gdy dzieci z zachwytu krzyczą, że ta chmura wygląda jak delfin, odpowiadam, że ta obok wygląda jak poduszka.

Przez ratującą mroczną porą sen Mikołajka lampę do fototerapii nie miałam zimy, wciąż mi jest ciepło, jasno i odczuwam gorącą (ech) tęsknotę za jesienią i jej mroczną szarugą. Po prostu jest za jasno! Przez generowany przez lampę jesienną porą blask ominął mnie okres chowania się w gawrze i odczuwam to boleśnie. Przez zgoła czterdzieści lat przystosowałam się do zmian pór roku, a tymczasem oprócz mrozów, zimnych wiatrów i suchych liści, z powodu ilości światła w moim oku tej jesieni i zimy nie było jesieni i zimy... Zaskakujące. Miko dla odmiany jakby w tym nagłym zalewie jasności odnajduje się dużo lepiej niż w poprzednich latach, jest mniej drapieżny lecz wciąż destrukcyjny. Mniej śpiący. Łagodniej przeżywa nocne pobudki. No cóż. To tylko kolejny dowód na to, że lampa choć wyłączona w marcu - wciąż działa, lecz na każdego inaczej. Co z tego, że nie miałam zimowej depresji, jak teraz mam wiosenną tęsknotę za zimą? Nic, skoro Miko ma się ciut lepiej.

Ale temat przewodni - dzień matki.
Jestem matką, podobną do wszystkich innych matek na etacie kucharki, wycieraczki smarków, managera powierzchni płaskich, wklęsłych, wypukłych oraz porcelanowych, kuriera z dowozem zakupów do domu, kierowcy limuzyny, czytnika bajek, bujacza huśtawkowego, praczki, opróżniacza butów z piasku, ogarniacza zabawek, sparing partnera oraz interlokutora do wszelkich dyskusji (nie mówiąc o dwóch innych etatach zawodowych). Jako matka czuję się spełniona, a nawet przepełniona. Nie tylko z powodu tej niezwykłej relacji matka - dziecko, która jest najwspanialszą relacją na świecie. Ten level zmęczenia to jest coś, czego z jakiegoś tajemniczego powodu się nie spodziewałam, marząc o dziecku.

Mam jeszcze jedną refleksję. Na facebooku przyglądam się temu, co robią ludzie w wolnym czasie. Wycieczki po świecie, koncerty, imprezy, kino, teatr, książki... Są dni, że im zazdroszczę. Ale potem Miko po jakiejś wielkiej, bardzo trudnej dla mnie awanturze, którą rozpoczął całkiem niespodziewanie i w sumie naprawdę bez powodu (na pohybel A.S)  podchodzi do mnie i głaszcząc moją dłoń, mówi patrząc mi w oczy - przepraszam. Wtedy pryska czar tropikalnych wysp, ton przeczytanych przez innych książek i tęsknoty za codziennym pisaniem. Kiedy pryska czar, pojawia się to spokojne, miłe doznanie, że jestem na swoim miejscu. Tu, gdzie trzeba. Tu i teraz. I tak mi jest dobrze.

niedziela, 24 maja 2015

bezglutenowy chleb jaglano - owsiany z makiem

A wszystko przez Dorotę, za którą chodził mak :)
Potem zaczął chodzić za mną.
I tak powstał ten przepyszny chlebek.


Składniki:

  • 300 gramów mąki jaglanej lub jeszcze lepiej uprażonej zmielonej kaszy jaglanej
  • 300 gramów mąki owsianej bezglutenowej lub zmielonych płatków owsianych bg
  • 150 gramów zaparzonego wrzątkiem maku
  • 3 łyżki łupin babki jajowatej
  • torebka drożdży bezglutenowych około 7-8 gr (są dwie wielkości, obie będą OK)
  • łyżka lub dwie melasy z karobu lub innego słodziwa dla drożdży (np cukier muscavado/demerara)
  • przynajmniej 700 ml wody, a nawet więcej, jeśli masa będzie za sucha
  • łyżeczka soli
Wykonanie:
  1. Żeby chleb nie  miał charakterystycznej jaglanej goryczki, użyj prażonego i mielonego ziarna jaglanki. Ja prażę w TM (100 stopni, mieszanie, 20 minut) Jeśli nie masz TM, ziarno upraż na patelni i zmiel w blenderze/młynku lub użyj gotowej mąki.
  2. Zmiel owies bezglutenowy i dodaj do mąki jaglanej. 
  3. Dodaj mak.
  4. Do mąk dodaj łupiny babki jajowatej i drożdże. Wszystko wymieszaj na sucho.
  5. Do mąk z makiem dodaj wodę z łyżeczką soli kamiennej lub himalajskiej oraz z rozpuszczonym cukrem lub melasą. Dolewaj wodę, aż ciasto będzie miało konsystencję gęstej śmietany, wciąż mieszając. Ciasto nie może być za gęste, nie bój się wlać więcej wody. Jeśli ciasto będzie miało za mało wody, wtedy wyschnie i będzie się kruszyło. Trzeba uważać, bo po dodaniu łupin babki jajowatej ciasto przybierze formę kitu, jeśli będzie za mało wody.
  6. Włóż do długiej keksówki na maksymalnie 30 minut. Nie pozwól za mocno wyrosnąć chlebkowi. 
  7. Piecz na 180 stopni około 45 - 55 minut (sprawdź patyczkiem). 
  8. Wyjmij z piekarnika i z formy i studź na kratce. Można go kroić od razu ;)

    Uwaga: prażona mąka jaglana szybciej/bardziej wysycha i jeśli za długo będziesz piec ten chleb, może się bardzo wysuszyć skórka.  Jeśli użyjesz mąki z wyprażonej kaszy, chleb nie będzie miał charakterystycznej goryczki.




Smacznego :)

niedziela, 19 kwietnia 2015

szkoła dla Miko

Za nami Wielki Dzień.
Miko był w na adaptacji w szkole.
I po całym dniu spędzonym w owej szkole nie chciał z niej wyjść :)
Perturbacje ze szkołą trwają od zeszłego roku. Dziękuję za to losowi, ponieważ dzięki temu Miko miał dzieciństwo dłuższe nie o rok, a o dwa lata. A czas, aby znaleźć TO MIEJSCE.

Miko miał pójść do szkoły w zeszłym roku - na starych prawach, jako siedmiolatek.
Po wizycie w dwóch szkołach integracyjnych, przygotowanych na dzieci z orzeczeniami specjalnymi oraz orzeczeniem o gotowości szkolnej, który to test (gotowości szkolnej do szkoły integracyjnej) Miko zdał bez zarzutu, zdałam sobie sprawę, że na razie nigdzie nie ma miejsca dla Miko.

Obie panie dyrektorki wraz z paniami pedagog szkolnymi, równie skostniałe jak system szkolnictwa w Polsce, dały mi jednoznacznie do zrozumienia, że w żadnej z tych szkół nie będzie Miko dobrze. I żeby mi przez przypadek nie przyszło do głowy składać papierów, na które formalnie szkoła musi odpowiedzieć i nie ma prawa odmówić. Najpierw byłam zła na siebie, że uciekłam się do tego nieformalnego spotkania z ciałem pedagogicznym, bo odmówiono Miko i powiedziano mi, że takie szkoły nie dla niego, co w pewnym sensie zamknęło mu drogę do bezpłatnej edukacji, jednak dziś sprawdziło się powiedzenie - "Jeśli jest źle, to jeszcze nie koniec".
W rzeczy samej! Pod koniec roku zaczęliśmy szukać w palcówkach prywatnych, równolegle z koleżanką autystycznej dziewczynki przecieramy szlaki. Jej odmówiono we wszystkich placówkach prywatnych, mimo, że Stefka jest bardzo wysoko funkcjonująca i potrzebowałaby jedynie cienia, który by zadbał o nią w momentach przebodźcowania.

Przeszliśmy też przez wizjonerskie podejście jednej z terapeutycznych szkół dla autystyków, gdzie pani dyrektor miała wizję każdej minuty wypełnionej po brzegi rozwojem i terapią, bez przestrzeni na odpoczynek i integrację umiejętności, a także bez ŻADNEGO planu terapeutycznego.... Tymczasem dziecko z tego typu zaburzeniami potrzebuje jak najmniej pracy, a nie jak najwięcej!!! To nie balet.

Całkowicie załamana poddałam się i stwierdziłam, że jeśli Mahomet przyszedł do góry i nic z tego nie wyszło, to może trzeba teraz pozwolić, aby góra przyszła do Mahometa. Czyli krótko mówiąc przestałam się tym tematem zajmować. Zostawiłam go, przestałam się martwić. Co ma być, to będzie! W każdym razie szkoła znalazła się sama. Jestem po słowie z dyrekcją. Miko jest szkołą zachwycony. Czekała go tam wielka niespodzianka. Pani Grażynka <3

Przed wyjściem Miko zapakował swój plecak, włożył do niego drugie śniadanie, nowy piórnik ze specjalnym ołówkiem do nauki pisania (choć umie już pisać)  i zeszyt w literki. Przez dwa tygodnie opowiadałam mu jak to będzie. Przez dwa tygodnie nie mógł się doczekać. Gdy wysiadaliśmy z samochodu, pod szkołą zapytał, czy może być w niej sam! Bez mamy!
(Dużo moich wzruszeń....)
Po wyjściu ze szkoły oznajmił, że już nie wraca do przedszkola :)



piątek, 3 kwietnia 2015

wybuchy na Słońcu i przesilenie

To straszne przesilenie już za nami.
Teraz przednówek - najtrudniejszy czas w roku.
Miko dopadły jego własne demony.
I nie tylko Miko. Ludzi na ulicach też.
Widziałam przez ostatnie dwa tygodnie dużo ciężkich przypadków zaćmienia,w tym zaćmienia słońca, no ale mówimy o Miko, nie o panu, który wpadł w szał pod US i zaczął bić ludzi, ani o płonącym samochodzie na estakadzie nad rondem Zesłańców i tłumie kręcącym film telefonem komórkowym, zamiast zadzwonić po strażaków czy pogotowie - wiadomo, nie da na raz kręcić i dzwonić.

Wracając do Miko - jak co roku z okazji przesilenia zrobiło się nam ciężko. Gwałtownie zwiększyła się ilość światła, Miko na to odpowiedział klasycznym przebodźcowaniem. Krótko mówiąc - jest wściekły.  Ultrafiolet zalewa ulice w dawce przekraczającej możliwości jego przetwarzania. Na razie, póki się nie zaadaptuje. A to zajmie wieki...
Zawsze, jak dopada go ten stan, czuję się bezbronna i bezsilna. Muszę być czujna, bo gdy już nie daje rady z ilością sygnałów ze swojego ciała, może kopnąć, uderzyć, podrapać. Strasznie krzyczy. Często płacze i jest niestabilny. Dlaczego?
Bo mu bardzo, bardzo źle. Za dużo światła, mózg nie może się odnaleźć... Zmiana czasu, znów wielka  próba. Moje dziecko cierpi. A jak cierpi, to bardzo chce mi o tym powiedzieć. Nie umie inaczej, tylko w ten sposób. Najpierw jest fala emocji i odruchy. Wściekłość. A potem rozumie, co się stało. Przeprasza...
Jestem przy Tobie, Synku...

sobota, 14 marca 2015

chorowanie

Trzeci tydzień z chorobą.
Nie było ich przez kilka lat, a teraz wróciły i wygląda na to, że się zadomowiły.
Miko choruje.
Najpierw coś "siedziało" Miko na oskrzelach, a teraz rotawirus.
Co to oznacza w praktyce?
Że jest więcej prania.
Że znów śpię na raty.
Że czas się zatrzymał i rozciągnął, przyjmując jeszcze więcej obowiązków i czynności, jakie można ogarnąć lub nie można, ale trzeba.
Że jest przednówek.
Że zaraz zabiorą nam jedną godzinę snu.
Że Miko źle znosi chorowanie.
Jest pobudzony i nieszczęśliwy.
Że okupuje kanapę.
Że wydaje dość sporo niezróżnicowanych natężeniem dźwięków.
Że bez przedszkola się nudzi... i tęskni za regularnością swojego życia poza kanapą.

Za to dzień jest coraz dłuższy, coraz jaśniejszy.
Dziś o 4.00 jakaś szalona sikorka na dachu wyśpiewywała pieśni godowe.
Świat jest coraz piękniejszy, a Witamina C pomaga :)

niedziela, 22 lutego 2015

przepyszny bezglutenowy chlebek jaglany ze słonecznikiem

Odważyłam się i nie żałuję.
Upiekłam jak do tej pory najlepszy chlebek bezglutenowy :)
Jest.... wspaniały!
Tak wypowiedział się ekspert Mikołajek :D

A czemu się odważyłam?
Bo zawiera oleiste, których nie powinno się piec ani w żaden inny sposób podgrzewać ponad 140 stopni Celsjusza, podgrzewanie bowiem robi im kuku (oraz nam, którzy je jemy po podgrzaniu). Czyli dyskusyjne jest prażenie na gorącej patelni oraz pieczenie chlebków życia, także panierki z oleistych nie są wskazane. Jednak podobno w środku w chlebie podczas pieczenia temperatura nie dochodzi do 140 stopni. Dlatego się zdecydowałam. Mniam mniam mniam.....


Składniki:

  • 400 gramów mąki jaglanej lub jeszcze lepiej uprażonej zmielonej kaszy jaglanej
  • 200 gramów mąki owsianej bezglutenowej lub zmielonych płatków owsianych
  • 100 gramów skrobi z tapioki lub skrobi ziemniaczanej [edit 20 maja 2015 : teraz piekę ten chlebek z trzema łyżkami łupin babki jajowatej]
  • 150 gramów ziaren słonecznika
  • torebka drożdży bezglutenowych około 7-8 gr (są dwie wielkości, obie będą OK)
  • łyżka lub dwie melasy z karobu lub innego słodziwa dla drożdży (np cukier muscavado/demerara)
  • około 500 ml wody, a nawet więcej - [edit 20 maja 2015 - jeśli dodasz babkę, potrzeba minimum 700 ml wody]
  • łyżeczka soli

Przygotowanie:

  1. Żeby chleb nie  miał charakterystycznej jaglanej goryczki, użyj prażonego i mielonego ziarna jaglanki. Ja prażę w TM (100 stopni, mieszanie, 20 minut) Jeśli nie masz TM, ziarno upraż na patelni i zmiel w blenderze/młynku lub użyj gotowej mąki.
  2. Zmiel owies bezglutenowy i dodaj do mąki jaglanej. 
  3. Do mąk dodaj tapiokę/skrobię ziemniaczaną, słonecznik i drożdże. Wszystko wymieszaj na sucho.
  4. Do mąk dodaj wodę z łyżeczką soli kamiennej lub himalajskiej. Dolewaj wodę, aż ciasto będzie miało konsystencję gęstej śmietany, wymieszaj dokładnie łyżką. Ciasto nie może być za gęste, nie bój się wlać więcej wody. Jeśli ciasto będzie miało za mało wody, wtedy wyschnie i będzie się kruszyło.
  5. Włóż do dwóch form keksówek długość 25 cm i odstaw do wyrośnięcia (około 30 minut, po tym czasie chlebki powinny urosnąć około 1/3) 
  6. Piecz na 180 stopni około 45 - 55 minut (sprawdź patyczkiem). Ja nie dopiekłam ich do końca, pozwoliłam im zostać lekko wilgotnymi.
  7. Wyjmij z piekarnika i z formy i studź na kratce. Można go kroić dopiero, jak ostygnie, przynajmniej po 6 godzinach, wtedy się nie sypie.

    Uwaga: prażona mąka jaglana szybciej/bardziej wysycha i jeśli za długo będziesz piec ten chleb, może się bardzo wysuszyć skórka.  Jeśli użyjesz mąki z wyprażonej kaszy, chleb nie będzie miał charakterystycznej goryczki.






Smacznego!!!


sobota, 21 lutego 2015

jest mnie rok więcej

Jest mnie rok więcej.
Rok więcej doświadczeń.
Rok więcej pomysłów.
Rok więcej radości i smutków.
Rok więcej czekania z nadzieją.
Coraz lepiej poruszam się w zawiłym świecie Smith - Magenis.
Coraz lepiej sobie radzę.
Już nie chodzę po omacku...
Mikołaj już mówi.

Przyzwyczaiłam się do pobudek w nocy.
Do dnia, który zaczyna się wcześniej i do senności w dzień, do zmęczenia wieczorem.
Do tego, że w każdej chwili Mikołajowi może się coś nie spodobać. Albo czegoś nie zrozumie. Albo inaczej coś sobie wyobrażał.
Że będzie wtedy krzyczeć. Bardzo głośno.
Że może próbować bić, kopać, drapać.
Albo rzucać czym popadnie.
Albo, że ktoś nie zrozumie jego...

Że odmówi jedzenia.
Picia.
Ubierania się/rozbierania.
Mycia zębów.

A może to będzie piękny dzień.
Może Mikołaj będzie chciał założyć skarpetki.
Nie będzie śpiewał o 4:30
Chętnie umyje zęby i sam założy buty.
Będzie spokojny....
Bo nigdy nie wiadomo. I to jest jedyny pewnik.

Co roku pytam się siebie, czego się nauczyłam.
Przez ten rok nauczyłam się, że nigdy nie wiadomo.
Że nie ma stałych rzeczy.
Że plany, założenia i cele mijają się z Zespołem Smith-Magenis.
I że to jest jedyny pewnik.
Przyjęcie tego, czego nie rozumiem, takiego jakim jest, przynosi niezwykłe ukojenie....



wtorek, 10 lutego 2015

bułeczki bananowe z kaszą jaglaną na niedzielne śniadanie

Piekłam ciemno noco na niedzielne śniadanko na gorącą prośbę Miko (Mamusiu, będzie chlebek???) Emotikon smil
Przepis pochodzi stąd, ale piekłam inaczej, bo zamiast ryżu użyłam ugotowanej jaglanki. Muszę powiedzieć, że dużo bardziej smakują mi z jaglaną niż z ryżem.Mąka z ryżu jaśminowego zrobiła też swoje dla smaku;)
A teraz zrobię próbę z mąką owsianą, bo okazało się, że Daniel nie może ryżu.


Polecam na niezobowiązujące niedzielne śniadanka.
Bułeczki wychodzą delikatnie słodkie.

Składniki:
  • 400 gr mąki ryżowej (np z ryżu jaśminowego - nie musi być odmiana kleista, może być też basmati lub każda inna)
  • 150 gr ugotowanej kaszy jaglanej na sypko
  • 3 banany
  • 260 ml wody
  • 1/2 łyżeczki soli
  • opakowanie suchych drożdży 7 gramów bio 
  • sok z 1 pomarańczy (genialny pomysł Nataszy)
Wykonanie:

1. Banany zgnieść widelcem, zalać sokiem z pomarańczy.
2. Mąkę wymieszać z drożdżami, dodać wodę, dokładnie wymieszać. Dodać do bananów.
3. Dodać ugotowaną wystudzoną kaszę jaglaną oraz sól.
4. Wszystko wymieszać delikatnie łyżką.
5. Przelać do foremek na bułeczki lub formy na chleb - też wyjdzie ;)
6. Odstawić na 20 minut do wyrośnięcia.
7. Piec 30 minut 180 stopni (chleb 40 - 50 minut ) - do suchego patyczka. 


Smacznego!



poniedziałek, 9 lutego 2015

nie lubię wyrzucać choinki

Nie lubię wyrzucać choinki.
Dla mnie to strata.
Dlatego przez wiele lat jej nie miałam.
Drut owinięty zielonymi igłami z tworzywa, pachnący plastikiem, to nie choinka.
Nasza choinka, którą upolował tatuś, stała jeszcze do soboty.
Miko codziennie włączał lampki.
Była w świetnej formie. Nie sypała igłami. Piła wodę. Zadomowiła się. Stanowiła miłe dla oka alternatywne źródło światła.
Ale w zeszłym tygodniu poczułam, że nadszedł jej czas...
W poniedziałek powiedziałam Miko, że musimy pożegnać się z choinką.
Że trzeba ją wyrzucić.
Łzy. Złość. Żal. Smutek w barwach Smith-Magenis. Na ostro.
We wtorek rozmawialiśmy o tym znów.
Łzy. Wściekłość. Powtórka z rozrywki.
Koło środy Miko sam mnie poinformował, że będziemy wyrzucać choinkę. Płakał.
W czwartek pytał się, kiedy.
W piątek ostatecznie ją rozebraliśmy.
Mikołaj, ta choinka była tu dla Ciebie.
Ubieraliśmy ją razem.
Wyciągałeś spod niej prezenty.
Miałeś swoje pachnące igliwiem Święta.
Rozbierałeś ją z bratem, stojąc na drabinie i sypiąc wszędzie igłami.
W piątek nauczyłeś się znów, że wszystko przemija i że wszystkim trzeba się pożegnać.
Odrobiliśmy kolejną lekcję, Mikołajku.





niedziela, 18 stycznia 2015

czekoladowy sernik jaglany jagielnik z nutą pomarańczy bez glutenu wegański

Ten jagielnik powstał przypadkiem.
Miał być na zimno, jak w poprzednim przepisie, ale postanowiłam dodać kakao... a potem jeszcze przyszło mi do głowy, żeby go upiec :D
Na pewno prosty.
Podobno smaczny ;)


Składniki na tortownicę 23 cm średnicy:


  • 400 gramów suchej kaszy jaglanej
  • sok wyciśnięty z 4-5 pomarańczy
  • duża miseczka około 220 gramów namoczonych daktyli /moczę około 1 godziny, więcej nie trzeba, ale można/ lub około lub 100 gramów cukru bio trzcinowego/ksylitolu
  • 2 łyżki tłuszczu kokosowego *w wersji dla wegan lub masła klarowanego 
  • 2 kopiaste łyżki kakao w proszku
  • skórka otarta z jednej bio pomarańczy (niewoskowanej)
  • 1 łyżka ekstraktu z wanilii lub ziarenka z jednej wanilii burbońskiej
  • 1 łyżeczka startego na drobnej tarce żywego imbiru - nie w proszku (można pominąć, jednak ja najbardziej lubię z imbirem) - jeśli proszek, około 1/3 łyżeczki

Wykonanie:

1. Kaszę ugotować  w soku z pomarańczy wraz z włóknami z wyciskania, ale bez pestek (uzupełnić potrzebną do gotowania ilością wody).
2. Ugotowaną kaszę zblendować z daktylami lub cukrem/ksylitolem, tłuszczem, ekstraktem z wanilii, kakao, skórką z pomarańczy oraz imbirem na jednolitą masę. Sprawdź, czy jest dla Ciebie wystarczająco słodka, jeśli nie, dodaj słodziwa.
3. Masę przelej na wyłożoną papierem tortownicę. Może sprawiać wrażenie, że tężeje. To za sprawą pektyn z pomarańczy.
4. Włożyć do nagrzanego do 220 stopni piekarnika, po 10  minutach zmniejszyć temp do 175 stopni i piec jeszcze około 70 minut.
5. Zostawić w piekarniku do ostygnięcia.
6. Wystudzone ciasto włożyć do lodówki na 12 godzin. Podawać po uprzednim schłodzeniu.
Nie wszyscy mają cierpliwość, by tyle czekać, można zjeść, jak tylko ostygnie, jednak najlepsze jest dzień po upieczeniu :)









Smacznego :)



wtorek, 13 stycznia 2015

test lampy do fototerapii fotovita Ultra-Viol - na leczenie bezsenności i poprawę nastroju

Szukałam, głowiłam się, myślałam, co zrobić, żeby Mikołaj wreszcie zaczął spać, ponieważ nie dajemy już rady tak funkcjonować....
Choć brak snu w zespole Smith-Magenis jest jednym z charakterystycznych objawów i jak do tej pory nieuleczalnym, postanowiłam się nie poddawać.

Skoro zaburzenia snu oraz nastroju mogą być zależne od ilości światła w dzień, a latem Mikołaj lepiej śpi (około jednej pobudki do dwóch pobudek i wstaje około 4-5 rano) i sen pogarsza się wraz ze zmianą pogody na jesień (około 3-5 pobudek lub pobudka o 00.00 i brak dalszego snu), postanowiłam wypróbować lampę do fototerapii.

Okazało się, że jest firma Ultra-Viol, która oferuje taką możliwość w formie testu, co było mi bardzo na rękę, biorąc pod uwagę rozmiary lampy oraz cenę przy trudnych do określenia efektach naświetlania.

Kto nie sprawdzi, ten nie wie.

Zamówiłam średnią - dostępne są trzy wielkości.
Mała wydawała mi się trudna do współpracy z Mikołajkiem, ponieważ trzeba się znajdować w jej bezpośredniej odległości - byłaby idealna dla osób mniej ruchliwych ;)
Duża to już gabaryty przemysłowe.
Średnia oświetla cały pokój, w którym się jest, więc Miko może się poruszać zgodnie ze swoim charakterem, a luksy robią i tak swoje :)


Wg zaleceń producenta naświetlanie powinno się rozpocząć rano i wczesnym wieczorem (dwie godziny przed snem).

W praktyce zapalamy ją od razu po przebudzeniu oraz po powrocie Mikołaja z terapii, czyli rano świeci od 6.00 do 7.00 a po południu świeci od 15.00 do około 18.00 - 19.00.
Kiedy Mikołajek jest zmęczony, potrafi zasnąć w jej świetle, ale nawet wtedy jej nie wyłączam.


Wpływ światła lampy na sen.

Wpływ lampy na sen u Miko zauważyliśmy po około trzech tygodniach.
Mikołaj przestał budzić się około 00.00, sen główny wydłużył się do godziny 01.00 a nawet 3.00 (!!!), a po podaniu melatoniny po pierwszej pobudce łatwiej mu zasnąć i trudniej później wybudzić. Nie są to spektakularne zmiany, a jednak są zauważalne i bardzo ułatwiają nam życie.
Naświetlanie zaczęliśmy w połowie listopada. Zaleca się, aby naświetlania rozpocząć przed zmianą czasu letniego na zimowy i tak też zrobimy następną jesienią. Naświetlania kontynuujemy.
Ponieważ często przebywam w świetle, zauważyłam, że lepiej śpię. Choć spałam zawsze dobrze, teraz nie budzę się zmęczona, mimo niewielkiej ilości snu, nie jestem też tak zmęczona w dzień, a jeśli już jestem, to jeśli mogę, łapię 10 minutową drzemkę, która mnie całkowicie regeneruje.

Dowodem na działanie lampy jest natychmiastowa reakcja na odstawienie u Mikołajka.
Przez święta nie miałam głowy do naświetlań z powodu infekcji mojej i dzieci, więc Mikołaj się nie naświetlał. Po trzech dniach przestał całkowicie spać, jak wcześniej. Na szczęście szybko wróciliśmy do naświetlań i jest dużo lepiej, sen wrócił do jego "lepszej" normy.



Wpływ światła lampy na nastrój.

Wpływ na nastrój zauważyłam głównie u siebie, a potem dopiero u Mikołaja. W okres zimy weszłam bowiem inaczej. Było mi... ciepło i radośnie. Dostęp do takiej ilości światła tej jesieni sprawił, że nie opuszczał mnie dobry nastój. Żadnych smętków, żadnej melancholii. Taniec w duszy.
U Miko zdecydowanie mniej napadów, jest spokojniejszy (!!!) myślę, że po miesiącu gdzieś około 20% w stosunku do stanu wyjściowego.

Muszę przyznać, że mimo iż lampa jest duża  i świeci jasnym, ostrym światłem, to mi nie przeszkadza mi i grzeję się chętnie w tej jasności, podobnie jak nasze koty. Efekt dla mnie jest zaskakujący, zarówno jeśli chodzi o Mikołaja jak i o mnie. Byłam dość sceptyczna co do jej działania, szczególnie, że uważałam, że ja jej nie potrzebuję. Potrzebuję!!! :)
Wniosła w moje życie więcej spokoju.
Prawdę mówiąc to jestem zaskoczona, że to tak działa!
Zdecydowanie polecam!







sobota, 3 stycznia 2015

bezglutenowe bułeczki śniadaniowe na drożdżach "krakle"

Żeby upiec bułeczki dla Miko, zmodyfikowałam przepis na chleb Marty, który ma idealne proporcje jak na znane mi chleby bezglutenowe i nie kruszy się.
Ta wersja nie zawiera jednak ani oleju ani siemienia, którego brak nie wpływa na strukturę ciasta.
Szukałam sposobu, żeby miękkie ciasto uformować w bułeczkę, o której od czasu do czasu tęskni Mikołaj, więc do ich pieczenia używam formy Wiltona do babeczek zwanych gdzieniegdzie  "cupcake" ;) i jestem z tej formy bardzo zadowolona :) Można piec je także w papilotkach czy innych formach, ba, można upiec po prostu chleb :) ale przecież nie o to tu chodzi ;)


Składniki na zaczyn:


  • opakowanie suchych drożdży 7 gr.
  • 2 łyżki melasy z karobu lub łyżka cukru trzcinowego muscavado
  • 100 ml wody 
  • 100 gramów mąki gryczanej 
Drożdże wymieszać z mąką, dodać wodę z muscavado lub melasą, zamieszać i zostawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia na około godzinę. Jeśli nie masz czasu, poczekaj, aż drożdże zaczną buzować i zmieniać strukturę mąki, jednak nie krócej niż  20 minut.
Ja mieszam wszystko w TM - suche z suchymi, mokre z mokrymi w temp 37 stopni i zostawiam TM zamknięty miarką.

Składniki na ciasto:

  • 200 gramów mąki gryczanej
  • 100 gramów owsianej lub jaglanej (z jaglaną są bardziej "jaglane" czyli gorzkawe, zdecydowanie smaczniejsze są z mąki owsianej)
  • 50 gramów mąki ziemniaczanej
  • 50 gramów mąki z amarantusa 
  • 380 ml wody w przypadku mąki owsianej/ 350 ml w przypadku mąki jaglanej
  • sól
Wykonanie:

Włączyć piekarnik na 180 stopni, niech się nagrzewa.
Wymieszać wszystkie mąki z solą, dodać wodę i zaczyn, wyrobić na jednolitą masę. 
Przełożyć do foremek i zostawić do wyrośnięcia na około 10 - 15 minut. Proces wyrastania musi być pod kontrolą. Bułeczki nie mogą "wyjść" z foremek.
Włożyć do nagrzanego piekarnika.
Piec 5 minut na 220 stopni, potem zmniejszyć na 180 i piec kolejne 20 minut.
Można ponacinać, ale ja tego nie robię, bo lubię ten efekt "krakle" :) 










Smacznego :)












piątek, 2 stycznia 2015

specjalne podziękowanie dla firmy PERS

Zachorowałam przed Świętami, potem kolejno Mikołajek i Daniel, a potem znów ja, w drugiej turze. Dziś jest pierwszy dzień, gdy stoję na nogach, więc będę nadrabiać zaległości. A zaległości są ogromne, bo nie podziękowałam jeszcze za coś, co mnie poruszyło i wzruszyło. Za bezinteresowną pomoc mojemu dziecku. Firma PERS w tym roku przeznaczyła świąteczną pomoc dla Mikołajka.
Zamiast rozsyłać tradycyjne kartki, przesłano je elektronicznie, a zaoszczędzone pieniądze zostały przeznaczone dla Mikołajka...

Bardzo dziękuję....
I choć już po Świętach, poczujcie tę atmosferę jeszcze raz.







Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...