niedziela, 19 kwietnia 2015

szkoła dla Miko

Za nami Wielki Dzień.
Miko był w na adaptacji w szkole.
I po całym dniu spędzonym w owej szkole nie chciał z niej wyjść :)
Perturbacje ze szkołą trwają od zeszłego roku. Dziękuję za to losowi, ponieważ dzięki temu Miko miał dzieciństwo dłuższe nie o rok, a o dwa lata. A czas, aby znaleźć TO MIEJSCE.

Miko miał pójść do szkoły w zeszłym roku - na starych prawach, jako siedmiolatek.
Po wizycie w dwóch szkołach integracyjnych, przygotowanych na dzieci z orzeczeniami specjalnymi oraz orzeczeniem o gotowości szkolnej, który to test (gotowości szkolnej do szkoły integracyjnej) Miko zdał bez zarzutu, zdałam sobie sprawę, że na razie nigdzie nie ma miejsca dla Miko.

Obie panie dyrektorki wraz z paniami pedagog szkolnymi, równie skostniałe jak system szkolnictwa w Polsce, dały mi jednoznacznie do zrozumienia, że w żadnej z tych szkół nie będzie Miko dobrze. I żeby mi przez przypadek nie przyszło do głowy składać papierów, na które formalnie szkoła musi odpowiedzieć i nie ma prawa odmówić. Najpierw byłam zła na siebie, że uciekłam się do tego nieformalnego spotkania z ciałem pedagogicznym, bo odmówiono Miko i powiedziano mi, że takie szkoły nie dla niego, co w pewnym sensie zamknęło mu drogę do bezpłatnej edukacji, jednak dziś sprawdziło się powiedzenie - "Jeśli jest źle, to jeszcze nie koniec".
W rzeczy samej! Pod koniec roku zaczęliśmy szukać w palcówkach prywatnych, równolegle z koleżanką autystycznej dziewczynki przecieramy szlaki. Jej odmówiono we wszystkich placówkach prywatnych, mimo, że Stefka jest bardzo wysoko funkcjonująca i potrzebowałaby jedynie cienia, który by zadbał o nią w momentach przebodźcowania.

Przeszliśmy też przez wizjonerskie podejście jednej z terapeutycznych szkół dla autystyków, gdzie pani dyrektor miała wizję każdej minuty wypełnionej po brzegi rozwojem i terapią, bez przestrzeni na odpoczynek i integrację umiejętności, a także bez ŻADNEGO planu terapeutycznego.... Tymczasem dziecko z tego typu zaburzeniami potrzebuje jak najmniej pracy, a nie jak najwięcej!!! To nie balet.

Całkowicie załamana poddałam się i stwierdziłam, że jeśli Mahomet przyszedł do góry i nic z tego nie wyszło, to może trzeba teraz pozwolić, aby góra przyszła do Mahometa. Czyli krótko mówiąc przestałam się tym tematem zajmować. Zostawiłam go, przestałam się martwić. Co ma być, to będzie! W każdym razie szkoła znalazła się sama. Jestem po słowie z dyrekcją. Miko jest szkołą zachwycony. Czekała go tam wielka niespodzianka. Pani Grażynka <3

Przed wyjściem Miko zapakował swój plecak, włożył do niego drugie śniadanie, nowy piórnik ze specjalnym ołówkiem do nauki pisania (choć umie już pisać)  i zeszyt w literki. Przez dwa tygodnie opowiadałam mu jak to będzie. Przez dwa tygodnie nie mógł się doczekać. Gdy wysiadaliśmy z samochodu, pod szkołą zapytał, czy może być w niej sam! Bez mamy!
(Dużo moich wzruszeń....)
Po wyjściu ze szkoły oznajmił, że już nie wraca do przedszkola :)



4 komentarze:

  1. Wow... super... Brawa dla Mikiego i pozdrowienia dla Pani Grażynki ... :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy chcemy za bardzo, to doopa blada wychodzi. Ale kiedy odpuszczamy, to rozwiązania się pojawiają - takie, których byśmy nie wzięli pod uwagę (bo niby skąd mielibyśmy wiedzieć?:) :D

    Super wieści, Mamo Magenisowa!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowa :)
      Niestety, aby dostrzec tę subtelną różnicę pomiędzy zaufaniem a brakiem zaufania do losu i działaniem ze strachem i bez strachu trzeba najpierw trochę potrząść portkami :D
      W końcu dzięki moim wyborom (w połowie opartym jednak na trzęsieniu portkami) Miko mówi i wysoko funkcjonuje :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...