Mój synek Mikołajek jest moim największym nauczycielem. Przez pięć lat z nim nauczyłam się więcej niż przez ostatnie trzydzieści... Więc jak przeczytałam poniższą przypowieść, nie mogłam się oprzeć... Przypowieść porwałam od Joasi. Dziękuję Joasiu :-)
W
starodawnych Chinach, w małej wiosce i w małej chatce mieszkali ojciec i
syn. Posiadali jednego konia, który im pewnego dnia uciekł.
Przyszedł sąsiad i zaczął biadolić: "o je je jej! jaka strata! jakie nieszczęście!"
Na co ojciec: "szczęście? nieszczęście? kto wie?".
Za parę dni koń wrócił przyciągając ze sobą kilka koni z dzikiego stada, czym oczywiście wzbogacił ojca.
Przyszedł sąsiad: "ach, jakie szczęście!!!"
Na co ojciec: "szczęście? nieszczęście? kto wie?"
Syn próbował ujeżdżać te dzikie konie i niestety spadł z jednego z nich i złamał straszliwie nogę.
"jakie nieszczęście!!"
"szczęście? nieszczęście? kto wie?"
Za parę dni do wioski przybyły wojska królewskie by zabrać młodych
mężczyzn na wielką wojnę. Syna nie wzięli, bo miał złamaną nogę ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz