Przeraża mnie, że już mamy 21 wiek, a rodzice nadal biją dzieci. Że raka można już leczyć, że w kosmos latać, a to, że niemowlę czuje ból, zostało ogłoszone na kongresie medycznym jako wielkie odkrycie naukowe w latach 70 ubiegłego wieku. Co więcej, udowodniono również, że płody też czują ból i to znacznie wcześniej niż w ustawowym 24 tygodniu, gdy przestają być nieczłowiekami (wg polskiego prawa np). I że jeszcze nie uczą w szkole, że są prostsze metody skutecznego wychowania niż bicie. I że nie uczą tych metod. Kurcze, całków i macierzy uczą, a nie uczą, jak się skutecznie komunikować z bliską osobą i że przemoc w rodzinie to niespecjalnie jest skuteczna metoda budowania relacji...
I właśnie dziś, gdy próbowałam kupić Mikołajkowi buty z okazji tego, że noga mu rośnie, zobaczyłam na własne oczy 21 wiek pogrążony w mrokach średniowiecza.
Niemiecka sieciówka z butami, dział butów dla dzieci. Telewizor, w telewizorze ukochany film wszystkich chłopców "Auta", przed telewizorem dziecięca kanapa do przymierzania bucików. Na kanapie pan z rozdziawioną buzią ogląda "Auta". Obok miota się kobieta z ponad dwuletnim dzieckiem, które ma wypieki, jest śpiące albo zmęczone, może chore. Kobieta raz na jakiś czas wykrzykuje coś do pana oglądającego film. Pan coś burczy i ogląda dalej. Dziecko marudzi, potem zaczyna płakać, nie chce przymierzać butów.
"Jak się nie zamkniesz, dam ci w dupę", "Spiorę ci dupę, że popamiętasz, jak zaraz tego nie założysz" i tego typu cały repertuar. Powtarzam sobie w myślach "nie moja sprawa" i oglądam dalej buciorki dla potomka. Chłopiec wzmacnia przekaz wraz z tym, jak matka coraz bardziej dostaje szału, po czym dokładnie piętnaście centymetrów ode mnie mamusia podnosi go za rączkę i znienacka wali go w tyłek. Nie raz, nie dwa i nie delikatnie. Wali aż się kurzy. Patrzę jak oniemiała, bo naprawdę nie zasłużył.
"I czego się tak drzesz???!" - mamusia zwraca się do synka, który podczas klapsów dostał histerii.
Pęka mi serce i łamiąc swoje jedenaste przykazanie "Nie wtrącaj się" zwracam się do matki:
"Myślę, że się tak drze, bo go właśnie pani zbiła"
Kobieta jest zaskoczona, że ktoś coś ma do powiedzenia na ten temat, ale robiąc to na moich oczach uczyniła mnie świadkiem przestępstwa. Nie wiem, może jest zmęczona. Mąż zajęty filmem ma gdzieś zakupy i pomoc. Została sama z dzieckiem, które butów nie chce i się dąsa. Widocznie miała taki prosty plan, że wejdzie do sklepu, kupi synkowi buty i po sprawie, a tu się przez humory potomka rypło. Zaczyna teraz krzyczeć na mnie. Że ma prawo, że co jej zrobię, że będzie robiła, na co ma tam ochotę, na co jej wywód przerywa mąż, nie bardzo w temacie:
"Krysia, nie wtrącaj się" - (!!!!!) i ogląda dalej.
"Bije pani swoje dziecko..."
Kobieta jedzie teraz personalnie po mnie, próbuje się ze mną mierzyć wzrokiem, jak rottweiler, ale patrzę jej w oczy spokojnie.
"A jak by się pani czuła bita bez powodu na oczach innych ludzi przez najbliższą osobę?"
Tata odnajduje swoje miejsce na Ziemi.
"I czego bijesz go i tarmosisz, przestań, nie ciągaj go tak..."
Jak wychodziłam, trochę spokojniej pytała synka, jak się teraz czuje i jakie buciki by chciał.
Bądź zmianą, którą chcesz widzieć w świecie.
Mahatma Ghandi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz