wtorek, 6 marca 2012

historia jednego papierka

Lubię wyzwania.
W weekend było ciepło, więc wzięłam Daniela na spacer. Wyzwaniem było to, że Mikołajka też.
Udało mi się go przekonać, żeby wyszedł, ponieważ obiecałam mu, że będzie SAM pchał wózek.
I że pójdziemy do sklepu i kupimy bułkę (rarytas). I że w ogóle będzie fajnie (ten argument nie działa).
No to poszliśmy. No to pchał wózek, dumny jak nie wiem. W jedną stronę wył Daniel, bo nieprzyzwyczajony jest jeszcze do bycia w grubym kombinezonie i tak daleko od mamusi, bo nie na piersi, a w wózku. W drugą stronę wył Mikołaj.
Zaczęło się w osiedlowym sklepiku. Kupiłam mu bułkę i od siebie dodałam jeszcze gazetkę minimini z latarką :-) (od dwóch dni bez przerwy w użyciu). Ale najpierw pan zabrał gazetkę, żeby wbić na kasę cenę. No to Mikołajek dostał szału. Pan oddał gazetkę, ale Mikołaj już się nakręcił. Potem pan zabrał bułkę! To to już było za dużo! Pan oddał bułkę. Zapłaciłam. Pan zabrał pieniądze. Krzyki, wrzaski i dramat po raz trzeci. Pan wydał resztę i rachunek. Tłumaczę mu, jak się przeprowadza transakcje handlowe w osiedlowym sklepie, ale nie skutkuje. Ryczy dalej. W końcu mówię - "... i dostaliśmy od pana w kasie rachunek. Weź go do rączki i zanieś tatusiowi do domu." No dobrze. Zainteresował się. Wziął  rachunek do rączki i już mi się wydawało, że się uspokoił, gdy... zobaczył na półce wielki bochenek chleba. 
 Olaboga. Dramatu odsłona czwarta. Mikołajek nie wyjdzie bez tego bochenka. A ja na pewno go nie kupię. Sytuacja patowa raczej. No to tłumaczę mu, że chleb w domu jest i że następny jest niepotrzebny. Dobrze. Po jakimś czasie udało mi się opanować sytuację. Wychodzimy. Daleko jednak nie zaszliśmy, bo Mikołajkowi wiatr wyrwał z rączki rachunek. Dramatu odsłona piąta. Wiatr jak to wiatr porwał papierek aż za zamknięte ogrodzenie budynku. Rozpacz. Gniew. Żal. Strata. Spectrum autyzmu - objawy podręcznikowe. Mikołaj stoi i nie chce się ruszyć. Wyje. Łzy ciekną i spadają na chodnik. Ludzie przechodzą i komentują. Coś mówią do tego mojego biednego dziecka. Ogólnie i straszno i śmieszno. Mikołaj nie chce się ruszyć. Dramatycznie wskazuje rączką, jakiej straty doznał. Papierek tańczy na wietrze, jak plastikowa torebka wśród liści w "American Beauty". 
Nie mogę nic zrobić. Muszę być obok i czekać. Mówić do niego. Tłumaczyć, że to tylko papierek. Wyjaśniać, że choć dla niego zachwiały się właśnie filary świata, to tak naprawdę nic się nie stało. Że to tylko papierek... 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...