[...] Przypomina mi się jedno ze zdjęć z jego wczesnego dzieciństwa. Na tym
zdjęciu Mikołajek płacze. To jedno jedyne w galerii wszystkich innych zdjęć
uśmiechniętych. Ale to właśnie zdjęcie, z łzą płynącą po jego dziecięcym
policzku, wyraża całą tę jego straszną chorobę dosadniej niż setki słów, które
już padły... [...]
Jaki on śłodziutki! Nawet jak płacze bidulek.
OdpowiedzUsuńJak tam rozliczenie z 1% podatku dla Mikołajka? (chyba miało być listopadzie) Będzie chociaż troszkę lżej?
Tak, jeszcze czekam na na końcowe wyniki, może nawet w tym tygodniu będą i na pewno o tym napiszę...
UsuńPróbowałam sobie to wyobrazić,jak on się wtedy czuje. I przyszło mi na myśl,że dzięki Wam jego płacz jest słyszany i że to zmienia jego charakter,bo ma wtedy ukojenie gdzieś w podtekscie,a przynajmniej jego możliwość. Najsmutniejsze wspomnienia jakie mi przychodzą do głowy z mojego doświadczenia,to gdy nikt nie słyszał mojego smutku,nawet gdy był on z trywialnego powodu. Hm.
OdpowiedzUsuńTeż mam takie doświadczenie, może dlatego mam wrażliwość na to, co dzieje się z Mikołajkiem (choć czasem cierpliwości już nie, bo Mikołajek to czasem wykorzystuje).
UsuńOczka, które bardzo chcą coś powiedzieć...Tak sobie myślę, że takie wczesne dzieciństwo wcale nie jest fajne. I chyba dobrze, że człowiek niewiele z tego pamięta. Zanim przecież rodzice wpadną na to, dlaczego dziecko płacze to mija trochę czasu. Czasem rodzice nie dochodzą do powodu płaczu. A dziecku jest źle. Nie lubię tego spojrzenia proszącego, czasem wręcz żądającego pomocy, natychmiastowej reakcji...A niestety zdarza się, że Hania tak patrzy, płacząc wtedy niemiłosiernie. Czasem wiem o co chodzi, ale nie mogę w żaden sposób pomóc poza przytulaniem i tłumaczeniem rzeczywistości, której tak małe dziecko i tak nie rozumie...
OdpowiedzUsuń