środa, 25 lipca 2012
lato w mieście
Daniel wreszcie usnął. Najpierw bardzo płakał w wózku, potem trochę mniej na rękach. Więc bujałam go i przytulałam, aż zasnął. Usiadłam na ławce. Puste miasto. Puste podwórko. Zawieszone na balkonach promienie słońca, złapane pomiędzy drgające listki osiedlowych drzew i drzewek, smagane letnim wiatrem chodniki, po których jeden z drugim biegną ziarnka piasku jak w klepsydrze... Wiatr toczy piasek po chodnikach i rozgrzanych asfaltowych alejkach mojego miasta, aby zgubić się w wiszących na balkonach dzwonkach wietrznych i wreszcie w moich kolczykach. Omija utulonego w kocyku, ukrytego w wózku Daniela, który wreszcie zasnął po długiej walce z samym sobą, w której wygrany może być tylko jeden. A przede mną plac zabaw. Mój i Mikołajka. Plac zabaw, na którym uczyłam Mikołajka trudnej sztuki chodzenia. Codziennie choć kilka kroków. Od lata do zimy, czy słońce czy deszcz... Schodek po schodku, noga za nogą... Dawne czasy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz