...a jest się czym chwalić :-) Mikołaj czyta....samogłoski...nawet, jak ich tam nie ma.
- A e i o u - potem robi przerwę - a e i o u - przerwa - yyy - to był napis na wyparniku od kaloryfera.
- A iiiii ooooo - przerwa - oooo u - przerwa - iiiiii - teraz godzina z kuchenki gazowej.
Jedziemy dalej, bo pęd do czytania rośnie.
- E o u i - rachunek ze sklepu.
- Yyy o u - napisali na moim kremie.
- Eeee o y - na proszku do prania.
- Ba... Ba! - oświadcza w końcu - chodzi o bajkę czyli matka ojciec włączcie telewizor, ile można czytać!
Co oznacza, że pojawiają się z bólem od drugiego roku życia ćwiczone sylaby oraz zachwyt na twarzy logopedów.
I przypomina mi się pani na placu zabaw, nieświadoma, że długotrwałe milczenie Mikołajka w piaskownicy oznacza po prostu, że nie mówi, kiedy przyszedł do niej starszy syn i napyskował.
- Ale pani dobrze... Niech pani synek zacznie mówić jak najpóźniej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz