Jest rano. Myję zęby w łazience. Za drzwiami gra Chilli Zet, czyli jak mówi moja mama, "smętna muzyka". Jak co dzień czeka mnie dzień z gatunku tych cięższych, więc od rana się relaksuję. Nagle ktoś puka do drzwi (ten ktoś robi to zawsze, gdy drzwi od łazienki są zamknięte).
- Kto tam? - pytam.
- Mi - ko - laj - konik - mu - zi - ka! - mówi Mikołaj.
Mikołaj - nie muszę tłumaczyć. Konik - ukochana przytulanka. Muzika - leci przez radio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz