No więc tak.
Po mamusi (magenisiowej) Mikołajek lubi wodę. W każdej postaci, oprócz do picia i płukania buzi po myciu zębów - z nieznanych oczywiście powodów.
Kąpiele są witane radością oraz okrzykiem - Ahhha! Z akcentem na ostatnią sylabę.
Widok żółtej wanienki do kąpania Daniela wywołuje u mojego dziecka ślinotok prawie jak u psa Pawłowa. Ale... Jest jedno ale. Wanienka zrobiła się za krótka. A z infrastruktury sanitarnej posiadamy tylko prysznic i umywalki, co nadaje sprawie szerszy wymiar. Bo Mikołajek lubi się zanurzyć. I pod wodą bulgotać. Nasłuchiwać w wodzie pracy własnego brzuszka. Wyłapywać różnice pomiędzy głosem mamy nad wodą i pod wodą. Robić "pac" w wodę i oczekiwać, że nikt nie zauważy, że sufit jest mokry.
Już raz po kąpieli Mikołajka magenisiowy tatuś wycierał podłogę w łazience, korzystając z pomocy łaciny i nie tylko, a dziś... A dziś Mikołajek wykonał znów wymyk. Wymknął się po wanience pełnej wody tak, że aż zanurkowała.
Ponieważ nerwy tatusia trzeba oszczędzać, pływałam na kolanach nieomal po kostki w wodzie, probując osuszyć to bagno. Z jakiegoś powodu to bagno stało się motywem przewodnim wieczornych wycieczek i miejscem pożądanym a być może nawet atrakcyjnym turystycznie, bo akurat wszyscy nagle zapragnęli znaleźć się w łazience. I sobie pobrodzić!
Ale moja stanowcza postawa kapitana łodzi podwodnej pozwoliła mi szybko opanować sytuację i NIE ZATONĘLIŚMY.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że wanienka jest, jak już mówiłam... żółta.
Wow, to nieźle...tez niestety znam osuszanie bagna...współczuję...
OdpowiedzUsuńTo nic w porównaniu z osuszaniem dużego pokoju po tym, jak kot Marchewa zasnął na akwarium, podczas snu spadł na filtr, wyrwał rurę i mimo naszej natychmiastowej reakcji filtr wypompował 100 litrów do mieszkania - z dużą szybkością, bo to był dobry filtr :-)
Usuń