poniedziałek, 31 grudnia 2012

w ostatni dzień roku...

W ostatni dzień roku... otwieram list, który napisałam 31 grudnia zeszłego roku. Napisałam w nim o tym, czego bym chciała w roku 2012... o tym, czego pragnę najbardziej. Dla siebie, dla Mikołajka...
Dla mojej rodziny. Pomyślałam o tym, czego chcę i przelałam na papier. Stanęłam przed swoimi potrzebami i spojrzałam na nie realnie. Nie chciałam gwiazdki z nieba. Chciałam, żeby Mikołajek szedł do przodu, chciałam spokoju... Żeby Daniel...

W każdym razie...niektóre marzenia się spełniają. Jeśli mądrze do nich podejdziesz... I nie prosisz o zbyt wiele. Jeśli potrafisz cieszyć się z małych rzeczy, takich jak promień słońca na szybie...
Jeśli umiesz pielęgnować w sercu tę iskierkę miłości po to, aby rosła i rosła...

A co udało nam się w tym roku? Co przyniósł? Jaki był?

Na początku roku urodził się Daniel. Cały i zdrowy.

Mikołajek poszedł do nowego przedszkola. Nie jest w nim zmuszany do podporządkowania się zdrowym i "normalnym" dzieciom. W nowym przedszkolu ma wszystko to, czego potrzebują dzieci takie jak on.

Zwiększyliśmy ilość zajęć terapii indywidualnej. Sprawdza się.

Zrezygnowałam z glutenu w diecie Mikołajka. Z kazeiną się nie udało, ale i  tak jest zaskakujący efekt. Mikołajek jest spokojniejszy. Mi też jest lepiej. Dieta bezglutenowa jest łatwa. Trudności mieszkają w głowach tych, którzy nie widzą innych możliwości.
Zauważyłam, że gluten dzieli. Dzieli ludzi na otwartych i zamkniętych. Dla wielu hasło "dieta bezglutenowa" stanowi tak wielką trudność, że... aż boją się zapytać, czemu mówię, że to proste.

Po wyprowadzeniu glutenu z diety Mikołajek zaczął mówić. W maju powiedział pierwszy raz "mama". Buduje proste zdania. Jest mu trudno. To prawdziwe wyzwanie. Ale mówi i jesteśmy z niego dumni. Zaczął liczyć.

Jest też lepiej z jego chodzeniem. Nie jest już taki "sztywny". Potrafi stawiać całe stopy na podłodze. Potrafi przejść też większy dystans niż kiedyś. Tak, jakby jego napięcie mięśniowe wyrównywało się.

Zmiejsza się jego autoagresja... Albo ja się do niej przyzwyczajam.

To naprawdę dużo.

Ja odnalazłam swoją drogę. Wiem jak nigdy, czego w życiu chcę. Mam głęboką świadomość swojej jasnej i mrocznej strony. Zlepiają się w jedno. Jak Yin i Yang...

Odnalazłam się też w macierzyństwie ze zdrowym dzieckiem.
To zupełnie inne macierzyństwo. Nie można porównać.

Oprócz świadomości swojej drogi, którą chcę wędrować, odnalazłam też wewnętrzny spokój. A może tylko ścieżkę, która do niego prowadzi... Jeszcze nie wiem.
Ale wiem już, jak odpowiadać na potrzeby swojego serca. I jakie są to potrzeby. I wiem też, jak stawiać granice, żeby nikt nie wchodził w butach do mojego ogrodu, na moje grządki.
Zobaczyłam też na czyimś przykładzie, że jeśli ktoś ratuje cały świat dookoła, to pewnie dlatego, że nie widzi, że sam tonie. I że najzdrowiej pilnować swojego nosa.
Zrozumiałam, czego mieli mnie nauczyć ci toksyczni, nieodpowiedzialni, trudni, którzy stanęli na mojej drodze. Im dziękuję szczególnie. To ważna nauka.
To był piękny, trudny rok. Rok akademicki, można powiedzieć, w szkole życia. Znów dużo się nauczyłam.
Poznałam wielu wspaniałych ludzi.
Z niektórymi odnalazłam się na nowo.
Założyłam bloga...

Dziękuję Wam wszystkim. Za obecność. Za słowa wsparcia. Za świadomość, że nie jestem sama. Że za ekranami monitorów, za słuchawkami telefonów, w sercach jesteście.


A teraz? A teraz siadam do pisania swojego listu... Listu, którzy przeczytam dokładnie za rok.

1 komentarz:

  1. Wielki, wielki szacunek dla Mikołaja za te postępy :)) No i dla wszystkich ludzi, którzy mu w tym pomagają :)) No i dla mamusi, która go wspiera :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...