Mikołąjek ma 7 lat. Mógłby już chodzić do szkoły, ale żadna szkoła nie jest jeszcze gotowa na Mikołajka. Zdecydowaliśmy więc, że w tym roku, w zgodzie z orzeczeniem, które posiada, Mikołaj zostanie w przedszkolu "Magiczna Busola", gdzie może korzystać z pełnej terapii.
Dlaczego żadna szkoła nie jest gotowa?
Tego nie wiem.
Odwiedziłam dwie integracyjne, w których jasno mi powiedziano, że NIE (udałam się na rozmowy na drodze nieformalnej, żeby wybadać grunt).
I dobrze się stało, że to zrobiłam, bo żadna z publicznych szkół integracyjnych faktycznie NIE NADAJE SIĘ. Nie może zapewnić dodatkowej opieki oraz warunków.
Nie może, bo nie chce. Wymagałoby to bowiem wyjścia poza schemat. A szkoły nie mogą wychodzić poza schemat, bo to grozi rozwojem szkolnictwa.
Początkowo, a było to w marcu, odczułam niemoc i bezsilność.
W mojej głowie przebiegały komunikaty w rodzaju !#&&*$###!!!, szczególnie, że Mikołajek, mówiąc coraz więcej słów, zaczął, jeszcze wtedy bez składni, podejmować temat szkoły.
"Co będzie dalej z Mikołajkiem?", zadawałam sobie to pytanie, aż odczułam mdłości.
Byłam tak zdesperowana, że nawet odwiedziliśmy szkołę specjalną.
Świetną szkołę specjalną ze świetnymi warunkami.
W tej szkole byłoby wszystko, czego potrzebuje Mikołajek......jednak nie byłoby zdrowych dzieci, których Mikołajek potrzebuje i chce z nimi być i chodzić z nimi do szkoły.....
Nie mówiąc już o sprawie formalnej, że aby chodzić do szkoły specjalnej, trzeba spełniać kryteria upośledzenia umysłowego.... Mikołajek go nie spełnia. ( I dobrze!!! )
Po jakimś tygodniu ochłonęłam i podjęłam rozmowy z Busolą, aby Mikołajek uczył się nadal u nich. Bo jak na razie to było najlepsze ze wszystkich miejsc na świecie, jakie dostał od losu Mikołajek.
Rozmowy w Poradni PP również dały jednoznaczną odpowiedź, że Mikołajek w Busoli może pozostać <3
Uspokojona, że sprawa jest odroczona i mam jeszcze ROK czasu na znalezienie Mikołajkowi szkoły, gdzie nie będzie za swoją chorobę stał w kącie, jak było to niegdyś w przedszkolu integracyjnym "Zielony Latawiec", po prostu oddałam sprawy Wszechświatowi, wysyłając bez żadnych nacisków tylko jedną małą prośbę, aby szkoła znalazła się w odpowiednim czasie.
Tego nie wiem.
Odwiedziłam dwie integracyjne, w których jasno mi powiedziano, że NIE (udałam się na rozmowy na drodze nieformalnej, żeby wybadać grunt).
I dobrze się stało, że to zrobiłam, bo żadna z publicznych szkół integracyjnych faktycznie NIE NADAJE SIĘ. Nie może zapewnić dodatkowej opieki oraz warunków.
Nie może, bo nie chce. Wymagałoby to bowiem wyjścia poza schemat. A szkoły nie mogą wychodzić poza schemat, bo to grozi rozwojem szkolnictwa.
Początkowo, a było to w marcu, odczułam niemoc i bezsilność.
W mojej głowie przebiegały komunikaty w rodzaju !#&&*$###!!!, szczególnie, że Mikołajek, mówiąc coraz więcej słów, zaczął, jeszcze wtedy bez składni, podejmować temat szkoły.
"Co będzie dalej z Mikołajkiem?", zadawałam sobie to pytanie, aż odczułam mdłości.
Byłam tak zdesperowana, że nawet odwiedziliśmy szkołę specjalną.
Świetną szkołę specjalną ze świetnymi warunkami.
W tej szkole byłoby wszystko, czego potrzebuje Mikołajek......jednak nie byłoby zdrowych dzieci, których Mikołajek potrzebuje i chce z nimi być i chodzić z nimi do szkoły.....
Nie mówiąc już o sprawie formalnej, że aby chodzić do szkoły specjalnej, trzeba spełniać kryteria upośledzenia umysłowego.... Mikołajek go nie spełnia. ( I dobrze!!! )
Po jakimś tygodniu ochłonęłam i podjęłam rozmowy z Busolą, aby Mikołajek uczył się nadal u nich. Bo jak na razie to było najlepsze ze wszystkich miejsc na świecie, jakie dostał od losu Mikołajek.
Rozmowy w Poradni PP również dały jednoznaczną odpowiedź, że Mikołajek w Busoli może pozostać <3
Uspokojona, że sprawa jest odroczona i mam jeszcze ROK czasu na znalezienie Mikołajkowi szkoły, gdzie nie będzie za swoją chorobę stał w kącie, jak było to niegdyś w przedszkolu integracyjnym "Zielony Latawiec", po prostu oddałam sprawy Wszechświatowi, wysyłając bez żadnych nacisków tylko jedną małą prośbę, aby szkoła znalazła się w odpowiednim czasie.
Skończyły się wakacje, podczas których Mikołajek pytał codziennie, czy dziś już pójdzie do przedszkola :) i przyszedł wrzesień. We wrześniu okazało się, że orzeczenie, wystawione przez Poradnię PP kwalifikujące Mikołajka do odroczenia nauki o jeszcze ten rok jest ważne tylko dla MEN, a urzędy dzielnicowe ich nie honorują i wymagają innej dokumentacji.... co oznaczało, że we wrześniu było o krok od sytuacji, w której Mikołajek znalazłby się poza prawem, nikt bowiem z urzędników nie chciał go wpisać do edukacji przedszkolnej (brak odroczenia) oraz zakwalifikować do subwencji, a nie był zapisany do żadnej ze szkół ( obowiązek nauczania szkolnego od 6 roku życia). Normalnie pat!!! Nie wiem, któremu ministrowi gratulować.
Wchłonąwszy tę informację, westchnęłam, mrucząc pod nosem "co ma być to będzie" oraz "jak nie urok, to sraczka". Na szczęście niezastąpiony tatuś magenisiowy posiadający dar oddziaływania bezpośredniego na kobiety ;) w ciągu dwóch dni załatwił stosowne odroczenia.
I w ten oto sposób pozostał nam już tylko rok, aby znaleźć TO MIEJSCE dla Mikołajka. Z ludźmi, z którymi byłoby mu tak dobrze, jak z Ciociami i Wujkami w Magicznej Busoli.
Ja już wiem, że kiedy Bóg zamyka jedne drzwi, to otwiera drugie.
Nie można bowiem przejść przez różne drzwi - równocześnie.....
Dla dzieci "bez problemów" też przeciętna szkoła jest średnio przyjazna :(
OdpowiedzUsuńZnajoma uczy w szkole specjalnej i właśnie - tam naprawdę są super warunki. Zastanawiam się, dlaczego w szkołach "niespecjalnych" nie może choć trochę podobnie?
To jest to pytanie, które trzeba głośno zadać! Czemu szkoły nie są dla dzieci :(
UsuńSzkoła specjalna, w której byliśmy, miała WSZYSTKO. Serdecznych i kompetentnych terapeutów i nauczycieli, dyrektorki, które rozumiały potrzeby różnych dzieci, itp itd... Nie miała tylko rówieśników, do których mógłby równać Mikołajek i od których mógłby się uczyć, jak funkcjonować społecznie :( Nie wiem, czemu jest taki beton w państwowych szkołach. Czemu to jest wszystko tak zamknięte.... a przecież wystarczy otworzyć serce....
Dokładnie - malutkie grupy, sale do rehabilitacji, super sala poznawania świata (moje dziecko było tam kilka razy "po znajomości"), kompetentni nauczyciele - tak mi się jawi szkoła specjalna, w której uczy moja znajoma.
UsuńA pobliska szkoła podstawowa? Moloch... :( Boję się przyszłego roku i tego, że trzeba będzie stawić czoło polskiemu systemowi edukacji :/