Mikołajek ostatnio przeżywa szczyt odróżniania samego siebie od otoczenia i stanowienia samemu o sobie. Wzrost wiedzy na temat własnej tożsamości jest oczywiście obiecujący pod względem rozwoju, choć Mikołajek nigdy specjalnie nie miał problemu z odróżnieniem siebie od otoczenia, za to miał problem z komunikacją tego. Ale od kiedy rozhulał się na diecie bezglutenowej, mówi więcej i chętniej, a gdy mówi, mówi już nie tylko "nie"! Gdy ruszy coś, czego mu nie wolno, i ktoś niefrasobliwie próbuje się dowiedzieć, czemu nie zapytał dorosłych, czy w ogóle może to dotknąć/wziąć, i jeszcze zada nie daj Boże pytanie: "Kto Ci pozwolił?" - za każdym razem pada sakramentalne i dumne - "Ja!". A do niedawna wersja wzbogacona: - "Ja MikoPe!"
Przez ostatni miesiąc pracowaliśmy nad tym, aby wrócić z "Ja, MikoPe" do "Ja, Mikołaj Pietras". Udało się. Powiedzmy. Bo niekiedy jeszcze Mikołaj Pietras przypomina sobie, że może jest MikoPe :-)
Miko - tak zaczęły mówić panie terapeutki w przedszkolu (bo było szybciej i krócej, wiadomo, nie ma nic w tym dziwnego, że do dzieci, przyjaciół i w bliskich relacjach używa się zdrobnień i skrótów oraz ksywek ) Ale na rysunkach Mikołajkowych także pojawił się podpis Miko P., więc Mikołajek, który próbuje już czytać, przeczytał - MikoPe! I cały zadowolony - powtarzał, zapewne sądząc, że to niezwykle nowatorskie :-)
A więc na razie powróciliśmy do "Ja" i jak mawiał Gombrowicz - poniedziałek "Ja", wtorek "Ja", środa "Ja", czwartek "Ja"...
Ale jak to ładnie brzmi:) Miko Pe:) Ja w przedszkolu miałam Kamazura:)
OdpowiedzUsuńPamiętam tego Kamazura :-) właśnie dlatego się uśmiałam podwójnie :-)
UsuńKto wie, czy niedługo nie przejdzie na wersje anglojęzyczną - Majk :)))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nikt mu nie podpowie ;-)
Usuń