Ale doktor anestezjolog i pielęgniarka anestezjologiczna były super! Po pierwsze obyło się bez przemocy. Pani doktor zależało bardzo na tym, aby dziecko czuło się komfortowo. Więc zaczęło się od balonika z rękawiczki. A potem było zakładanie motylka (czyli wenflonu - uwaga - za pierwszym razem). A potem było rysowanie samochodu na plasterku od wenflonu. A potem było dawanie pić motylkowi. A potem był krótki odjazd, podczas którego nas wyproszono. W międzyczasie były naklejki, śpiewy, śmichy-chichy oraz psikanie wszystkich cioć i mamy środkiem odkażającym. Szanowne Panie! Kawał dobrej roboty! Podejście do dziecka, jakiego dawno nie widziałam. Z szacunkiem, ze zrozumieniem normalnie jak do człowieka... Dziękuję...
Po jakimś czasie nas znów poproszono i wtedy było trzymanie za rączkę, przejście z pozycji lwicy na przyczajonego tygrysa oraz nerwowe zerkanie na kardiomonitor, który mam obcykany od pięciu lat. A na sam koniec było westchnienie, potem pobudka, a na końcu informacja przekazana jeszcze na leżąco, za to w formie twierdzenia: papa! Co miało oznaczać - "mamo, tato, spadamy do domu na jakąś dobrą bajkę, bo już zaczynam się nudzić". Więc jeszcze był epizod z kręceniem się w głowie oraz drugi z prawie wywrotką, a potem cały dzień bajek. A jak będą wyniki, to może nawet zmówię paciorek. W końcu coś w tej głowie musi się wyjaśnić...
Jestem pod wrażeniem i to wielkim. Żeby tylko tacy lekarze byli!
OdpowiedzUsuńTo gdzie tak dbają o pacjenta? Warto zapamiętać :)
OdpowiedzUsuńBajka. Stanęły babki na wysokości zadania! :)
OdpowiedzUsuńInstytut Matki i Dziecka. Obyście nigdy nie musiały korzystać, choć faktycznie wszystko sprawnie i w najwyższym standardzie :-)
OdpowiedzUsuńW Warszawie, ten Insytut.
OdpowiedzUsuń