środa, 19 marca 2014

to już siedem lat...

Te siedem lat minęło jak sen.
W zasadzie postrzegam swoje życie przez pryzmat dwóch czasów -  przed dzieckiem i z dzieckiem.
Czas przed dzieckiem był czasem laby (choć nigdy nie był, ale to trochę jak w tym kawale o kozie ;)
Czas z Mikołajkiem jest czasem nauki.
Nigdy się tak szybko nie musiałam uczyć.
Nigdy nie musiałam wyzwalać w sobie takich pokładów kreatywności.
Nigdy też nie żyłam w większym stresie, nie tylko z powodu braku środków na rehabilitację, a po skończeniu się wszelkich zasobów i oszczędności, które zostały przeznaczone na jego leczenie, również braku środków na życie.
Nigdy nie miałam poczucia takiego oderwania od normalnego, standardowego życia.

Nauczyłam się nie przywiązywać się do rzeczy.
Nauczyłam nie uzależniać się od ludzi.
Przestałam przejmować się tym, co myślą i czy myślą.
Skupiłam się na celu, jakim stało się społeczne funkcjonowanie Mikołaja, jego rozwój.
Skupiłam się na domu, na podlewaniu rodziny... żeby była silna...

Czemu jest trudno?

Bo Mikołaj krzyczy.
Bo wpada w złość.
Bo dostaje ataków - wybuchów emocji, gdy świat nie jest po jego myśli.
Bo gdy jest niespokojny, wkoło wibrują ściany, sto razy na dzień.
Bo nie śpi w nocy.
Bo nie rozumie zakazów. Po prostu ich nie rozumie.
Bo nadal zagraża sam sobie i innym i nie można w ciągu 24 godzin po prostu wziąć na luz.
Moje ciało i umysł są w ciągłej gotowości.
Rozważam powrót do codziennej praktyki medytacji, bo czuję, jak w głowie wybuchają mi neurony.
Ze zmęczenia... Z napięcia...


Dlaczego jest łatwiej? Już łatwiej?

Bo Mikołajek zaczął się werbalnie komunikować!!!
Bo mówi, niewyraźnie, ale mówi!!!
Bo rozumie już, co to jest schemat dnia, jak się je, jak się jeździ autobusem, jak się robi siusiu. Nie umie się jeszcze samodzielnie umyć, ale potrafi umyć sam zęby, buzię i ręce.
Bo reaguje, kontaktuje się i potrafi już w stopniu minimalnym zarządzać swoimi emocjami.
Można z nim porozmawiać i różne sprawy mu wytłumaczyć.
I on je czasem już rozumie :)

W tym miejscu szczególnie dziękuję Cioci Grażynce i Ośrodkowi SOTIS. Bez pomocy, terapii i zaangażowania Cioci Grażynki i terapeutów SOTIS byłoby zupełnie inaczej... Postępy widać z dnia na dzień, szczególnie w obszarze wyciszenia się,  myślę, że ma na to wpływ również restrykcyjna dieta...

W życie Mikołajka dużo bardzo wniósł też Daniel. Uczą się od siebie wzajemnie i nie potrafią bez siebie żyć.

Moje dziecko nigdy "nie wyjdzie z gniazda". Jako matka, odczuwam z tego powodu duży spokój, że zawsze będzie blisko mnie. Nie wiem niestety, co będzie, gdy mnie zabraknie i nie potrafię przestać o tym myśleć od siedmiu długich lat...  i jak to mówi Łazariew, takie dzieci przychodzą na świat, aby ich dusza mogła odpocząć... Ale na pewno nie odpoczywają dusze matek takich dzieci...




Mikołajku, w dniu Twoich siódmych urodzin życzę Ci pięknego życia.
Mama



2 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...