Im bardziej wiosną jest zielono, im większa różnica temperatur, zmiana kąta padania promieni słonecznych, ciśnienia, im dłużej i więcej światła, tym trudniej jest Mikołajkowi. Mikołajek bowiem całkowicie się rozregulował. A najgorsze, że rozregulował mu się i tak słaby sen. Zasypia na siedząco, na stojąco, a jego senna aura poprzedzona jest niespodziewanymi wybuchami - bynajmniej nie zieleni... Krzyczy i krzyczy, a potem nagle odkrywam, że już śpi. Więc jest jeszcze trudniej, bo śpi w różnych miejscach, pozycjach i ubraniach, a kiedy próbujemy przywrócić ład i porządek - przebrać w piżamę, założyć nocną pieluchę, zanieść do łóżka, sprawa uruchamia się od nowa. Są chwile i momenty, że mam ochotę wypuścić liście i zakwitnąć... Szczególnie, że wycie najczęściej jest nie na temat. Nie w tej skali głosowej, którą po trzech godzinach snu jestem w stanie zaakceptować.
O tej pięknej porze roku Mikołajek najszybciej się męczy. Męczy go różnica temperatur, męczy go, że dopiero była zima, a już nastąpił ten zielony gorący wybuch, męczy go nadmiar słonecznego światła... A kiedy jest zmęczony, jest bardziej pobudzony. Więc wścieka się z każdego możliwego powodu, bo jest mu po prostu źle... Bo uwiera go różnica ciśnień. Bo doskwiera mu różnica temperatur. Bo przeszkadzają wyże i niże. Patrzę z czułością na mojego biedaka. W tej sprawie, oprócz mojego spokoju i cierpliwości na wagę złota - nie mogę mu bardziej pomóc...
W płatkach owocowych drzewek. Długi weekend. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz