piątek, 24 października 2014

po konferencji bliskości rzut oka z pewnej odległości

Piszę dziś pełna refleksji po konferencji bliskości.
Myślę, że minęło już wystarczająco dużo czasu, aby pewne myśli w mojej głowie się ułożyły.
Od tygodnia bowiem o niczym innym nie myślę, tylko o tym, czy ja jestem dobrą matką.
Czy ja dobrze kocham.
Bo to może zniszczyć dziecko na całe życie....

Myślę też o tym, jak to jest z tą kontrolą. Czy dzieci to eteryczne istoty machające gołymi, różowymi nogami wystającymi z chusty i czy siedmiolatek to jeszcze dziecko czy już nie. Czy jego też dotyczy rodzicielstwo bliskości, skoro nie ma już raczej kontaktu skóra do skóry ani noszenia w chuście, są za to klasycznie fizjologiczne próby wejścia w dorosłość, usamodzielnienia się, złapania szerszego spojrzenia dzięki stopniowemu oddzielaniu się od starych poprzez bunt (nie wiem naprawdę, czy jako dobra matka mogę tego słowa używać).

Zanim się okazało, że ktoś wymyślił RB czyli rodzicielstwo bliskości, byłam już matką - a przede mną wiele pokoleń ludzkości.
Matką, która próbowała najlepiej jak umiała ogarnąć rzeczywistość, w której choroba Mikołaja stała się naszym towarzyszem, kłopotliwym, trudnym, wymagającym towarzyszem....
I do zeszłej soboty właśnie myślałam, że ja jestem matką bliskości!
Bo zawsze byłam przy Mikołaju blisko... blisko na wszystkie te sposoby, które gwarantują dziecku poczucie bezpieczeństwa....bo zawsze słuchałam jego potrzeb, usiłując je wyłuskać spośród wszystkich tych trudnych i irracjonalnych zachowań, których nie można zrozumieć....
I choć było trudno, dzięki ciągłej, pielęgnowanej bliskości udało mi się zbudować z nim więź, choć był nieobecny, a potem niechętny.
Bo dzięki temu udało mi się go tyle czasu karmić piersią... co było dla mnie w tamtym czasie sprawą najwyższej wagi...
Bo dzięki temu ogarnął większość swoich trudnych zachowań.
Bo dzięki temu zaczął mówić...
A jak zaczął mówić, to potrafi powiedzieć "Kocham Cię mamusiu".
Bo po 7 latach nauczył się odwzajemniać te wszystkie buziaki, przytulaki i słowa pełne miłości, które dostawał przez całe swoje życie. 

A jednak po konferencji bliskości nabrałam wątpliwości, czy kierując się swoim sercem, czegoś nie pogubiłam. Na szczęście moje serce nie płynie żadnym nurtem i nie stosuje się do żadnych przepisów. Gdy tak opowiadaliśmy (Leomama, Ojciec King Konga i ja - mama magenisiowa) o tym naszym bliskim rodzicielstwie z oddalonymi przez choroby dziećmi, o tym wszystkim, co dla nas było i jest najtrudniejsze, stało się coś, co nas wszystkich zaskoczyło.

Jedna z aktywistek ruchu RB w Polsce, siedząca na widowni psycholog Kaja Kojder-Demska, w części z pytaniami zadała nam, rodzicom dzieci trudnych (znów palnęłam gafę, nie ma trudnych dzieci, są najwyżej nieuleczalnie chore) pytanie, które.... brzmiało z grubsza tak: "Dlaczego na takim wydarzeniu, jakim jest Konferencja Bliskości, można sobie tak po prostu rozmawiać o "zarządzaniu przez dziecko" - to poszło w złą stronę!" [Sformułowania "zarządzanie przez dziecko" w rozmowie z prowadzącą panel Beatą Jewiarz użyła obecna w panelu psycholog Fundacji Synapsis Łucja Sokorska - Maj, prowadząca  zajęcia z rodzicami dzieci z zespołem Aspergera i autyzmem.]

Zapadła cisza. Patrzyło na nas przeszło 200 matek RB czekając, co odpowiemy. Jak wyjdziemy z tej trudnej sytuacji, w której nasze rodzicielstwo bliskości stanęło pod wielkim znakiem zapytania.
Zresztą, czas właśnie skończył.

Przez jeden krótki moment poczułam się BARDZO ZŁĄ MATKĄ.
Poprosiłam o komentarz przyglądającej się rozmowie Agnieszce Stein. 
Dowiedziałam się, że dziecko nie zarządza, nie przejmuje kontroli. Dziecko wyraża potrzeby. To wszystko w temacie. Czas się skończył.

Skonsternowana zaczęłam myśleć, gdzie te zacne ideały miłości, empatii i otwartości na drugiego człowieka w rodzicielstwie bliskości? Gdzie język żyrafy wg NVC ? Gdzie cierpliwość, otwartość na świat taki, jakim widzą go inni? Powiem szczerze, myślałam, że jednym z celów rodzicielstwa bliskości jest również uczenie otwartości na drugiego człowieka, na odkrywanie tego, co kieruje jego językiem, na empatyczne rozumienie świata i kontekstu, w jakim znalazł się rozmówca.
Jakie doświadczenia tworzą w języku rodziców nieuleczalnie chorych dzieci żywe, funkcjonujące sformułowania "zarządzanie przez dziecko, przejmowanie kontroli przez dziecko", które z doświadczenia swojej wieloletniej pracy przytoczyła psycholog z Synapsis?
Jaka bezsilność za tym stoi? 

Kto jest gotowy otworzyć swoje serce i zrozumieć?
Daję słowo, myślałam, że właśnie do tego stworzone jest rodzicielstwo bliskości - do wyposażenia dzieci w otwartość na drugiego człowieka.


Jednocześnie chciałam podziękować Mamani oraz Hafiji za zorganizowanie konferencji i szczególnie za zaproszenie. Bliskość matki i karmienie piersią jest kluczowe dla rozwoju dziecka. Myślę, że każda matka to czuje, nie każda jednak jest w stanie przeciwstawić się rodzinie czy własnym lękom, więc trzeba o tym mówić. Takie spotkania są potrzebne. Warto o tym mówić wciąż i w kółko, bo szczęśliwe dzieci z poczuciem bezpieczeństwa są po prostu naszą przyszłością.
Pozdrawiam wszystkie mamy :)


 

7 komentarzy:

  1. bo niektórzy muszą udowodnić, że są bardziej papiescy od papieża. niestety zabrakło empatii i bliskości, było za to głupie czepianie się słówek. jak w przedszkolu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie zawsze wszyscy nauczyciele swoim zachowaniem uczą tego, czego uczą....

      Usuń
  2. Hmmm tak sobie czytam o tym całym RB. I prawdę mówiąc nawet nie wiedziałam, że to się tak nazywa. Mój staż rodzicielski jest żaden moja córeczka ma 8 mcy. Myślę, że kierowanie się swoim instynktem to jest to co trzeba zrobić. Skoro dla Ciebie domniemane zarządzanie rodzicem jest ok to niech tak będzie. Przecież to jest Twoje dziecko i ono tylko raz będzie małe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i jeszcze tak się rozgadałam:) kiedy pisałaś o akceptacji swoich synów nawet jeśli daleko im do aniołków to pomyślałam: chciałbym mieć taką siłę:).
      Swoją drogą chyba w każdej rodzinie kiedy rodzi się dziecko to ono zaczyna być najważniejsze to wg jego potrzeb układamy życie. Wniosek każde dziecko zarządza:)

      Usuń
    2. Magdalena, bunt jest konieczny do rozwoju, a słowo "zarządzanie" nie jest pejoratywne. Każdy dobry przywódca musi zarządzać, a uczy się tego nie w dorosłości, tylko w dzieciństwie..... :)

      Usuń
  3. Wielkie dzieki za wasza obecność i tak wiele mądrych słów! Zastanawiamy się z mężem gdzie wówczas na konferencji bliskoći podziała się "ludzkość bliskości". Zwłaszcza, zę było tak mało czasu z Wami, a jego resztki zostały zmarnowane w tak głópi sposób...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te słowa są dla mnie bardzo ważne, bo nie jest łatwo otworzyć się i mówić o tym, co w środku starannie ukryte. O smutku, o przechodzeniu przez fazy uczuć i emocji w sposób konstruktywny, o życiu bez snu i bez czasu, w porzuceniu wszystkich planów z minuty na minutę, bo Miko nagle zasnął, w gotowości do przyjęcia siebie bezsilnej, siebie zdenerwowanej czy siebie niezrozumianej, która musi się tłumaczyć z miłości do dziecka. Dziękuję :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...