sobota, 1 czerwca 2013

dzień matki i od razu dziecka - w sensie dzieci - oczywiście

Do tego wpisu (jak i do każdego) zabierałam się jakieś sto do dwustu razy, ale się nie poddaję, choć ostatnio  nawet na pisanie o Mikołajku czas został mi zabrany. Dziś znów spróbuję napisać i mam nadzieję, że kiedyś w końcu, może właśnie dziś, to mi się uda. Moje życie pisze cudowne historie, po kilka sztuk na każdy dzień roku, nie daje mi jednak dodatkowych minut, aby te historie Wam opowiedzieć... Prosta ironia losu ;-)

Więc skoro w temacie "Dzień Matki", to może teraz uda mi się napisać o matce, która wie, co to znaczy "czasu jak na lekarstwo". A to znaczy, że naprawdę bardzo niewiele. To znaczy, że wiesz, jak wygląda wyłączony telewizor, ale już nie pamiętasz, jak włączony, chyba, że akurat lecą bajki. Że słyszałaś, że ludzie chodzą do kina, jeżdżą na jakieś wyjazdy, ze znajomymi się spotykają, mają wieczorem czas dla siebie ( a niektórzy nawet w dzień!)... Że podobno niektórzy w nocy śpią, zamiast pracować.

Tak, słyszałam, a nawet codziennie widzę, jak ludzie tracą czas, jak upływa im na robieniu rzeczy, które pozwalają im niemo trwać. A ja nie chcę tylko trwać. Mnie bardziej interesuje życie, a jeszcze bardziej mnie interesuje, żeby te dwa cuda, które wydałam na świat, mogły w przyszłości żyć pełną piersią i cieszyć się radosną, spokojną egzystencją (to już temacie życzeń na dzień dziecka). Ale niestety najbardziej mnie interesuje, aby te moje dwa cuda miały co jeść, co jest teraz tematem szczególnym, nie tylko dlatego, że czerwiec będzie ostatnim miesiącem rehabilitacji Mikołajka, chyba, że ktoś zgodzi się leczyć i prowadzić terapię Mikołajkowi za darmo. Skończyły się pieniądze na koncie w Fundacji. Nie wystarczyło ich, aby pokryć tegoroczne moje zapędy, aby Mikołajek mógł w przyszłości być w miarę samodzielny. I choć ja, matka, pracuję dla dobra moich dzieci często do pierwszej, drugiej w nocy, że zapomniałam już, co to jest mój własny, prywatny czas, czy nawet czas na sen... to jednak ja matka na pełny etat, pracująca przed maleńkim ekranem netbooka w nocy, nie jestem w stanie utrzymać sama rodziny, a co dopiero rehabilitacji...

Wyczerpałam już wszystkie pomysły, teraz pozostało mi już tylko wierzyć, że w nocy przyleci wróżka zębuszka i w nagrodę za to, jak dzielnie zaciskam zęby, pod poduszką zostawi mi szczęśliwy los - np w totolotka... O pardą, teraz mówi się na to lotto...

I niestety, oprócz marzeń o tym, żeby Mikołajek jednak miał tę terapię, oprócz marzeń, żeby jednak przespać choć pół nocy, oprócz marzeń, żeby tatuś magenisiowy znalazł pracę i żeby puściło go wreszcie ze swoich macek to coś, co zamieszkało w naszym komputerze, oprócz marzeń, żeby prowadzić normalne, spokojne życie z nieuleczalnie chorym dzieckiem... oprócz tych marzeń na dziś nie mam już więcej nic, no może jeszcze tylko zmęczenie.

Z okazji Dnia Dziecka dla moich dzieci upiekłam bezglutenową szarlotkę. Z okazji Dnia Dziecka Mikołajek oglądał cały dzień bajki, wygłupiał się z ciocią oraz się rozebrał i chwilę tak został (Mikołajek ma proste potrzeby, jedną z nich jest "golas" - jego zmysły nie cierpią dotyku ubrań i rozbiera się chętnie i gdzie tylko może). Na obiad miały być naleśniki, ale wyszły placuszki. Z okazji Dnia Dziecka zdałam sobie sprawę milion biliion pierdylion setny raz, że bycie matką jest najwspanialszym doświadczeniem, jakie przyniosło mi życie. A bycie matką Mikołajka - całkowicie bezcenne.

I dlatego wspominając zeszłotygodniowy Dzień Matki i patrząc dość świeżo na dzisiejszy Dzień Dziecka zastanawiam się tylko nad jednym - jak długo wystarczy mi siły i motywacji do pracy w nocy, aby przedzierając się przez zarośla własnego ponadnormatywnego zmęczenia udawać przed moimi dziećmi, że ziewanie to moje hobby.

1 komentarz:

  1. Kasiu, szarlotka wyszla cudna, placuszki tez niczego Sobie, no I to czekoladowe cudo-pysznosci :)
    Podziwiam Cie za wytrwalosc, za sile Ktora w Sobie mass I naprawde zycze Ci z calego Serca, zeby w koncu sie odmienilo!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...