piątek, 21 lutego 2014

coś się kończy, coś się zaczyna... znów

Coś się kończy... Coś się zaczyna...

Niestety.
Tak widocznie musiało być.
Tak widocznie musiało się stać.
Jest to dla nas wszystkich ogromna strata.
I dla mnie jest to bardzo trudne.
Nawet sobie tego nie wyobrażam, jak to może być trudne dla Mikołajka... skoro dla mnie jest takie trudne.


Z powodów finansowych musieliśmy zrezygnować z pomocy Cienia Mikołajka - Cioci Grażynki...
Nie jestem w stanie utrzymać finansowo całej terapii...
Dziś Ciocia ostatni raz pracowała rano z Mikołajem i ostatni raz zawiozła go na terapię w SOTIS.

Pęka mi serce.
Nie wiem, co mogę jeszcze napisać.
Nie mogę nic już więcej zrobić.
Moje siły i zasoby się wyczerpały, od tej pory Mikołajek będzie musiał uczyć się samodzielności.

Przygotowuję sobie odpowiedzi na poranne pytanie, które zwykle padało rano w sobotę:
"Nie ma Grażynki?"
Ciocia Grażynka jest dla Mikołajka jak trzecia Babcia. I ja też się z Nią bardzo zżyłam.


Jeśli wolno pozwolić mi sobie czasem na smutek i bezsilność, to ten powód jest idealny...
Nie jestem w stanie wyrazić słowami, ile jej zawdzięczamy...
Ile zawdzięcza jej Mikołajek...
Nigdy od nikogo nie otrzymałam tyle wsparcia i bezinteresownej miłości.
Dziękuję...
Nie mogę dalej pisać...

środa, 19 lutego 2014

tajska zupa rybna wg mamy magenisiowej czyli mamusiu chcę rybę!

- Chcę rybę! - zażyczył sobie Mikołajek.
No to gotujemy zupę :-)
Zupę z rybą (wymyśliłam zupę, z której nie da się wybrać ryby i zostawić warzyw ;)

tajska zupa rybna wg mamy magenisiowej - specjalnie dla Mikołajka 
  • 1kg fileta z dorsza lub molwy;
  • sok z 2 cytryn
  • 3 łyżki sosu sojowego 
  • 500 ml mleka kokosowego
  • drobno krojona  marchew x2 
  • drobno krojono pietruszka x1
  • 1litr soku pomidorowego lub 500 ml sosu pomidorowego (najlepiej bio) - z sosem jest bardziej kwaśne i treściwe (gdy wybierzesz sos, dodaj 500 ml wody)
  • łyżka trawy cytrynowej krojonej drobno (nigdy jej nie żałuję ;)
  • łyżka słodkiej papryki
  • płaska łyżeczka cayenne
  • 3-4 ziarna ziela angielskiego
  • 2-3 liście laurowe
  • duża czerwona papryka pokrojona w drobną kostkę
  • sól himalajska - 1 łyżeczka
  • pieprz biały mielony - 1 łyżeczka
[edit 20.02.2012] Mama Kwiatka mnie właśnie uświadomiła co do jednego z ważniejszych składników, curry. Wcześniej go dodawałam, w proszku czy w paście, ale tatuś magenisiowy nie jest fanem curry, więc zrezygnowałam z niego. Uważam, że zupa nie straciła na wartości smakowej ;)


Rybę zaamarynuj w soku z cytryn i sosie sojowym, odstaw w zimne miejsce. Ja odstawiam na 3 godziny.
Zagotuj w garnku mleko kokosowe, do gotującego się włóż całą rybę (nie trzeba jej kroić).
Gdy ryba się zetnie, dorzuć pokrojoną marchew i pietruszkę - ja mielę je na wiórki.
Dolej sos/sok pomidorowy.
Dorzuć przyprawy.
Gotuj na maleńkim ogniu około 2 godziny. Ryba ma się rozpaść, powstanie z tego trochę zupa krem (a trochę nie ;)

Smacznego!

PS. Mikołajek znów dziś pytał, czy będzie ryba?



poniedziałek, 17 lutego 2014

międzynarodowy dzień kota czyli Mikołajek jako kot i nie kot...

Jak się mieszka w domu pełnym kotów, to trudno się dziwić, że na pytanie: "A za co się chcesz przebrać na balu przebierańców w tym roku?" twoje dziecko odpowiada: - Kot!

No dobrze. Kot. Uszy i ogon - dzieło Babci Wandy. <3
W ogonie siedział cały dzień, wracał w nim do domu, kazał sobie założyć na piżamkę, a potem poszedł w nim spać. Pytał o niego następnego dnia od rana.
Tramwajem jechał już wymalowany czarną kredką kupioną w ostatniej chwili przez Panią Grażynkę...<3
Malowanie Mikołaja to był wyczyn. To jakby malować skaczącą w ogniu iskierkę... ale udało się :D



W ogóle wszystko było na ostatnią chwilę... Ostatnio bowiem inaczej mi nie wychodzi...bo dzieje się, dzieje się, dzieje się...czasem dobrze. Czasem źle.



Moje dziecko ma ogon!!!

Pan Skarpeta nie życzył sobie dziś sesji fotograficznej.
Pan Skarpeta demonstracyjnie się odwrócił.
Pan Skarpeta ma trudny charakter.
No ale jakby nie było, stał się natchnieniem dla kostiumu Mikołajka... 




piątek, 14 lutego 2014

wegański bezglutenowy boski krem pomarańczowy do tortów, ciast i...

Czasami tak jest, że masz na coś ochotę. Robisz więc tak, jak Ci w duszy gra. Bez przepisu. Z serca.
Tak było ze mną. Miałam ochotę na pomarańcze. A w zasadzie na wątróbkę w pomarańczach. Przeczytałam jakiś przepis, a tam było czarno na białym, że wątróbki się smaży, potem wrzuca pomarańcze i dusi razem. Jak zwykle idę pod prąd (dlatego taka oszlifowana jestem) ;) więc ten sposób do gustu mi nie przypadł.

Na bazie spontanicznego pomysłu wycisnęłam sok z pomarańczy i zredukowałam go. Dodałam przyprawy i trochę miodu i cytryny... polałam usmażone na maśle wątróbki... TAK!!!

Gdy rozpoczęliśmy bezglutenową przygodę, w zgodzie z maksymą, że potrzeba matką wynalazków, zrobiłam taki krem do... marchewkowego tortu! :)
Mniam Mniam Mniam

Wykorzystując naturalną wysoką zawartość pektyn, która sprawi, że ów sos-krem po prostu po podgrzaniu zżeluje się, możesz z niego zrobić  np:

- krem do tortu
- polewę na ciasto
- galaretkę na ciasto
- galaretkę/żelki
- sos do mięs np. do mojej ukochanej drobiowej wątróbki
- zjeść łyżeczką ;)


Polewa do ciasta lub  słodki sos  - wersja podstawowa:
  • 2 duże i słodkie pomarańcze
  • łyżeczka ksylitolu 
  • łyżka soku z cytryny 
  • odrobina soli różowej - na czubek łyżeczki (może być każda inna).
Jeśli masz ochotę, możesz dodać przyprawy korzenne takie jak kurkuma, imbir, kardamon czy cynamon oraz otartą z pomarańczy skórkę pomarańczową, jednak skórka lub przyprawy mogą sprawić, że sos - polewa będzie gorzkawa. Gdy robię sos do wątróbki, dodaję to wszystko.

Jak zrobić:

  1. Umyj pomarańcze. 
  2. Pomarańcze obierz dokładnie ze pomarańczowej skórki. Jeśli tego nie zrobisz, to sos może być gorzki za sprawą zawartych w skórce olejków eterycznych (ale nie musi, to zależy od rodzaju pomarańczy). 
  3. Teraz obierz z białego albedo (to białe pod skórką), nie musisz obierać całego, aczkolwiek niektóre odmiany będą miały gorzkawe albedo, więc lepiej najpierw spróbuj, jak smakuje. Jednak im więcej białego, tym lepiej będzie tężał sos. Ja ryzykuję ;)
  4. Pomarańcze pokrój na cząstki i obowiązkowo wybierz z nich wszystkie pestki. To one są matkami goryczy...
  5. Cząstki pomarańczy (wraz z włóknami i tym białym) zblenduj (zmiksuj) i potem redukuj na maleńkim ogniu często mieszając, aż będzie gęsty. Trwa to zwykle około 30 - 45 minut. Ja w tym celu używam thermomixu. W czasie redukowania dodaj do sosu przyprawy (jeśli robisz z przyprawami), sok z cytryny i ksylitol. 
  6. Teraz sos trzeba ostudzić.  Gdy będzie stygł, mieszaj go. 
  7. Teraz polej tą płynną pomarańczą ciasto. 
  8. Pamiętaj, aby nie zjeść pomarańczowego kremu przed nałożeniem na ciasto/tort ;-)
Jeśli chcesz zrobić żelki, to zredukuj sos mocniej (gotuj około 1 godziny) i po wstępnym wystudzeniu wlej do formy. 

Krem się żeluje kilka godzin, po około 12 godzinach staje się galaretką, jeśli więc chcesz tego uniknąć, 
zrób go bardziej płynnym.
Uwielbiam ten krem! Smacznego! 


Natenczas zdjęcie robocze ;)




wtorek, 11 lutego 2014

11

Nigdy nie miałam wątpliwości, jaka liczba jest moja. Niektórzy mówią: "Szczęśliwa liczba".
Moja liczba to 11.
Czuję to bardzo wyraźnie...

11 lutego to dla mnie dzień podsumowań.
Nie tylko dlatego, że tego dnia około godziny 13 robię się o rok starsza.
Także dlatego, że rok koliście się zamyka i wraca znów pożerać swój własny ogon...

Co ten rok mi przyniósł?

To może od innej strony, czyli dlaczego nie lubię "mapy marzeń"...
Mapa marzeń to mapa, na którą naklejasz, rysujesz czy ostatecznie opisujesz swoje marzenia.
Większość osób na mapie marzeń nakleja dom, samochód i prywatną plażę.
Ten rok jednak dla mnie stał się rokiem przewartościowań i tak jak jeszcze kiedyś marzyłam i pragnęłam małego, drewnianego domu na Hawajach, z hamakiem pod palmą i czarną plażą pod stopami, tak teraz... Tak teraz jest mi wszystko jedno, czy to będzie drewniany dom na Hawajach czy ósme piętro z widokiem na hipermarket gdzieś w Warszawie, bo na mojej mapie jest już tylko pewien stan.

Stan pełnej harmonii, o której uczył Robert Dilts na swoim seminarium, stan  równowagi i koncentracji, czystości umysłu, którą potrafił zachować pewien pilot samolotu, gdy wylądował na rzece Hudson.
Taki stan, kiedy obrazu nie zakłócają żadne emocje, a decyzje podejmują się w zgodzie z Wszechświatem    i energią, która prowadzi każdego człowieka.

Uczę się tego, a drogą do tego stanu jest świadomość tego, co właśnie się ze mną dzieje. Na co reaguję. Skąd biorą się emocje... i czy ich pierwszy impuls nie wynika się ze spraw, które dawno temu już utkwiły w przeszłości i tam powinny pozostać.

Dla mapy marzeń mam bezpieczniejszą alternatywę. Robię sobie mapę celów. Zapisuję to, dokąd zmierzam, co chcę osiągnąć w różnych, naprawdę różnych obszarach. Do hasła dołączam obraz. Najczęściej w głowie. Ale to tylko cele. Nie przywiązuję się do nich. Określam je sobie i puszczam. Niech myśli o nich pojawią się i przepłyną jak chmury. Może pojawi się coś lepszego, co mogłabym przeoczyć, gdybym tylko patrzyła na tę kartkę? Większość celów realizuje się sama całkowicie bez mojej pomocy.
Jak to działa?
Otóż tak:
"Im bardziej Kubuś zaglądał, tym bardziej nic nie było..." czyli im większe oczekiwania, tym większe rozczarowania...

A teraz idę wylądować na rzece Hudson. Starsza o rok. Bardziej cierpliwa. Jeszcze bardziej ciekawa tego, co jutro. Coraz mniej zainteresowana tym, aby za siebie się odwracać. Choć moja droga jest dość wąska, wyboista i niebezpieczna, idę. Równoważąc wszystko w środku.


Ten wpis dedykuję Wszystkim moim Nauczycielom, ale nie tylko Mistrzom, którzy podzielili się ze mną swoją mądrością i doświadczeniem. Także tym, którzy codziennie tak dzielnie mnie doświadczają... Dziękuję :-)


farinata, na którą Daniel mówi "ciastko"


Farinata to tradycyjne włoskie danie z mąki z cieciorki.

Jest szybka do zrobienia, niezwykle łatwa i wystarczy do niej mieć groch (w połówkach, biały lub zielony) lub mąkę grochową albo czerwoną soczewicę. Bo jakoś tak wyszło, że z cieciorki w końcu jeszcze nie upiekłam!



Piekę ją w dwóch różnych wersjach. Jest pyszna! W dodatku idealna na jesienno-zimowe posiłki, bo utrzymuje w małych brzuszkach przez długi czas ciepło i natychmiast znika z talerza. A skoro Daniel mówi o niej - ciastko... to samo się mówi przez się ;-)

FARINATA GROCHOWA

Co będzie potrzebne:

  • 200 gramów mąki grochowej, a dla theromixowców 200 gramów grochu -  jeśli nie masz termomixu, do zmielenia grochu możesz użyć młynka do zbóż lub innego urządzenia wysokoobrotowego;
  • 200 ml wody; 
  • 3 łyżki oliwy z oliwek lub 3 łyżki rozpuszczonego klarowanego masła (będzie delikatniejsza) lub oleju kokosowego w stanie płynnym;
  • łyżka majeranku;
  • łyżeczka kurkumy;
  • 1 ząbek czosnku (jeśli ktoś lubi czosnek, zarówno z czosnkiem lub bez będzie obłędna);
  • forma ceramiczna lub metalowa 23 cm średnicy
  • papier do wypieków -  jeśli masz formę ceramiczną, możesz zaryzykować i upiec bez papieru, ale ciasto może przylgnąć;
Jak przygotować:

  • W thermomixie lub innym urządzeniu wysokobrotowym/młynku  przygotuj mąkę - nie musi być pył.
  • Dorzuć sól, kurkumę i ząbek czosnku, aby zmielił się dobrze. (jeśli lubisz czosnek)
  • Teraz do mieszanki dolej stopniowo wodę, wymieszaj.
  • Dolej tłuszczu, wymieszaj.
  • Dosyp majeranku, wymieszaj.


Ciasto ma mieć konsystencję dość luźną.
Zostaw je na kilkanaście minut, aby ciasto się przegryzło i nabrało mocy :-)




Upiecz w rozgrzanym do 180 stopni piekarniku przez około 40 minut.
Smacznego :-)

U nas po 10 minutach "ciasteczko" znika.
Jemy je z duszonymi pieczarkami, shitake, czerwoną papryką, duszonymi suszonymi pomidorami lub innymi warzywami. Sama farinata jest też wyśmienita.
Już niebawem przepis na farinatę z czerwonej soczewicy :-)






wtorek, 4 lutego 2014

wegańskie paszteciki dla Mikołajka z zielonej soczewicy

Upiekłam je dla Mikołajka do przedszkola, żeby miał co chrupać między zajęciami, gdy w brzuszku burczy pomiędzy logopedią, integracją sensoryczną a terapią indywidualną. Wrzuciłam do nich trochę tego, co popadło, mieliłam, mieszałam i próbowałam. Po upieczeniu zjadłam od razu pięć. I znikły następnego dnia.... Takie dobre.
Daniel mówi na nie - ciasteczka.
Mikołajek wybrał wariant dużo prostszy - TO.

A więc... jak zrobić TO.

Ja robię w termomixie, ale można je zrobić w każdym innym urządzeniu mielącym.
Na razie czasy mielenia nie są mi bliżej znane, bo wszystko było dziełem przypadku :-)
Przy ponownym pieczeniu przepis uzupełnię, ale z grubsza chodzi o to, aby wszystko zmielić, wymieszać ze sobą i upiec :-)


Składniki:

  • 200 gramów namoczonej 36 godzin wcześniej i ugotowanej zielonej soczewicy (gotowana była z dwiema cebulami) Soczewica zaczyna fermentować, może zacząć puszczać kiełki, ale robi się bardziej "zjadliwa" ;-) Nie dopuść, aby się zepsuła. Teraz w mrozy stała w temp. pokojowej, ale w lato raczej 36 godzin to będzie po niej.
  • czerwona cebula
  • biała cebula
  • 8 - 10 łyżek mleka kokosowego (woda też będzie ok, jak nie masz mleka)
  • 1/2 szklanki mąki gryczanej
  • 1 bio pietruszka surowa
  • 2 bio marchewki surowe
  • 4 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 10 średnich pieczarek pokrojonych w kostkę i ostro podsmażonych na oliwie lub maśle ghee 
  • 2 łyżki sosu sojowego (mam bezglutenowy)
  • sok z 1/2 cytryny
  • 1 jabłko (może być zmielone ze skórką)
  • 1 łyżka płaska kurkumy
  • 1 łyżka masła ghee lub oleju kokosowego lub oliwy z oliwek
  • 1 łyżeczka imbiru
  • 1 łyżeczka różowej soli himalajskiej
  • 1 łyżeczka białego pieprzu
Wykonanie:

- warzywa i jabłko zmielić/zblendować - ale nie na gładką masę
- dodać soczewicę i blendować dalej ( nie na gładko)
- dodać mąki, przyprawy, sosy, tłuszcz, dalej mieszać (jeśli chcesz uzyskać delikatny smak, możesz zamienić łyżkę kurkumy na łyżeczkę)
- dodać usmażone pieczarki - wymieszać

Piec w formach na muffinki około 40 - 50 minut w temp. około 200 stopni.
Po upieczeniu paszteciki powinny mieć twardą wypieczoną skórkę i być miękkie w środku (nawet mogą być lekko płynne).
Po 12 godzinach wilgotność się wyrówna.
Ja zjadłam od razu prosto z piekarnika i poparzyłam jęzor.
Ale było warto.
Nie powiem, wyjątkowo udany smak.
Powinny się nazywać "paszteciki znikające"...

Przy kolejnym podejściu dodam grzyby leśne suszone oraz mąkę kokosową.... i zobaczymy, co będzie ;-)








Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...