poniedziałek, 11 listopada 2013

co burczy w brzuszkach od piątku

No więc, jakby to powiedzieć, mamy brązowy tydzień, czyli rozpoczął się  sezon grypy jelitowej.
Oznacza to nie mniej i nie więcej, że Mikołajek z Danielem też się załapał, bo wirus przyszedł do Mikołajkowego przedszkola, o czym lojalnie uprzedziła mnie przedszkolna załoga.
Od piątku więc mam nadmiarowe pranie. A potem znów pranie... A potem ...
Wczoraj gotowałam marchwiankę z ziemniaczkami, dziś zrobiłam ziemniaczane kluchy z siemieniem. Szczęście jest w tym tylko takie, że dzieci przechodzą to choróbsko łagodnie.
W zasadzie gdyby nie objawy jelitowe, to nie byłoby nic. Ani wymiotów, ani gorączki, ani złego samopoczucia, ani braku apetytu. Czyli dieta działa i daje dzieciom siłę. Nie jestem zaskoczona łagodnym przebiegiem. Nawet zmiany pieluchy nie są tak często jak przy poprzednich wirusach.
Niestety są jeszcze w tej chwili niezbędne, bo zawodzi Mikołajka czucie głębokie i sam jest zaskoczony tym, co się dzieje... A ja... Jestem tylko zmęczona i czekam, aż przejdzie. I z żalem zawiadamiam, że jutro Mikołajek nie pójdzie do Busoli.  A ja akurat jutro muszę iść do pracy i z radością odliczam godziny, aż będę wracała spokojnie do domu i wejdę do mieszkania i usłyszę od mojego synka:
- Mamusiu!

Ogólnie :(

sobota, 2 listopada 2013

cmentarz

- Mikołajku, jedziemy odwiedzić Twoich praprababcię i prapradziadka.
- W domu?
- Nie, oni nie mieszkają w domu, teraz są na cmentarzu.
- Tak? - dopytywał się Mikołajek.
- Tak. Nigdy nie poznałeś Babci Jani, ani tym bardziej dziadka Leona. Oni umarli, zanim Ty się urodziłeś, ale pamiętamy o nich. Obok dziadka i babci leżą jeszcze wujkowie i ciocie, których też nie poznałeś, ale są Twoją rodziną.
- Umarli? - powtórzył Daniel.
- Umarli? - zapytał Mikołajek.
- Tak, umarli...

Co to znaczy dla dziecka?

Próbuję więc wyjaśnić: - Przestali oddychać, przestało im bić serce, zamknęli oczy,  nie ruszają już rękoma ani nogami... Nie mogą już nigdzie pobiec... Nie jedzą, nie śpią...

Na cmentarzu Mikołajek zrobił awanturę, że nie może zabrać kwiatów, które zostały u Babci i Dziadka na grobie, do domu, choć od początku tłumaczyłam mu, dla kogo są, i że zostawimy je na grobie...

Śmierć - nie potrafią oswoić się z nią dorośli, jak wyjaśnić ją dzieciom? Muszą zrozumieć same... Same doświadczając straty, czy doświadczając emocji innych dzieci czy dorosłych, którzy kogoś stracili... Jak wszystko, co było najpierw abstraktem, w doświadczeniu przeszło do rozumienia... u każdego z nas...
Im wcześniej pozwoli dzieciom się z nią oswoić, nie ukrywając jej, przedstawiając ją, jako porządek każdego życia, tym szybciej będzie łatwiej się im z nią pogodzić... Przyjęcie śmierci  to przecież zadanie, które stoi przed każdym z nas...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...